Uwaga, uwaga, wszyscy miłośnicy teatru! Jeszcze tylko dziś w teatrze Współczesnym będzie można znów obejrzeć jeden z najlepszych spektakli.
„Lochy Watykanu”, oparte na powieści André Gide’a pod tym samym tytułem, to dzieło Jana Klaty, którego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Osią fabuły jest wątek porwania papieża. Owo wydarzenie (prawdziwe czy nie) krzyżuje ze sobą losy wielu niezwykłych bohaterów. Każdy z nich posiada skomplikowaną osobowość i walczy z wewnętrznymi problemami. Najbarwniejszą i zapewne najważniejszą postacią jest niejaki Lafcadio Wluiki (mistrzowsko odegrany przez pojawiającego się gościnnie na deskach Wrocławskiego Teatru Współczesnego Marcina Czarnika). Literatura zna niejeden przykład zbuntowanego, inteligentnego młodzieńca, w którym ścierają się przeciwstawne siły (wystarczy przywołać słynnego Raskolnikowa, głównego bohatera „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego).
Lafcadio również należy do tego typu postaci. Spektakl jednak umiejętnie wykorzystuje jego osobowość, jeśli można użyć takiego wyrażenia, tak, że widzimy dokładnie wagę jego roli w zagmatwanej fabule. Przeciwieństwem Lafcadio jest Julius (Krzysztof Kuliński), uznany autorytet moralny, który jednak w pewnym momencie przeżywa kryzys wiary. Niezwykłą postać stanowi także Amadeusz (Jerzy Senator). Można by postawić ryzykowną tezę, że jest on wypadkową Lafcadio i Juliusa. Z jednej strony pobożny i prostodusznie dobry człowiek, z drugiej buntownik, który pada ofiarą własnej emancypacji.
To tylko trójka bohaterów z niesamowitej „galerii”, jaka pojawia się w „Lochach Watykanu”. Ilustrują oni zmagania, posługując się terminologią Witolda Gombrowicza, z formą. Z formą samego siebie. Julius przez krótką chwilę zdaje się dostrzegać pustkę swojej wiary, Amadeusz walczy ze sposobem życia, który sam sobie narzucił. Z kolei Lafcadio występuje w roli arbitra zdzierającego maski i broniącego się przed nimi ze wszystkich sił. To jedynie przykłady. Każda z postaci jest poddana osądowi, którego wynik ma rozsądzić odbiorca. Udało się to doskonale ukazać Gide’owi, znakomicie robi to Klata. W naszej rzeczywistości „Lochy Watykanu” nabierają jeszcze innego wymiaru. Krytycy porównywali postawy bohaterów ze stosunkiem Polaków do Ojca Świętego. Interpretację można by nawet rozszerzyć na „barokowy” stosunek do wiary zakorzeniony w naszej kulturze. Religia jest dobrym, choć jednocześnie bardzo delikatnym, polem do konfrontacji człowieka z jego formą.
Nie oznacza to jednak, że „Lochy Watykanu” Klaty epatują melancholią, goryczą czy patosem. Wszystko jest tu doskonale zbilansowane. Reżyser znakomicie wykorzystuje eklektyzm powieści Gide’a. Delikatna refleksja bez moralizacji miesza się z doskonale stopniowanym napięciem i komizmem. Polecam przede wszystkim scenę rozmowy z kardynałem, która bawi do łez, tak, że można się zaniepokoić, czy taki śmiech nie obraża powagi teatru. Ale Klata drwi sobie również z tej formy i nie pozwala pozostać obojętnym na groteskę, która oczywiście kryje w sobie wiele trafnych spostrzeżeń.
Warto zwrócić uwagę na muzykę pojawiającą się w spektaklu, m.in. nietypowa wersja „Sympathy for the devil” The Rolling Stones i miks „Creep” Radiohead w bardzo emocjonującym zakończeniu. Imponujące, wprost genialne jest aktorstwo. Irena Rybicka, Elżbieta Golińska, Renata Kościelniak, Jerzy Senator, Marcin Czarnik, Krzysztof Kuliński- to tylko część artystów, którzy wspaniale wczuwają się w swoje role.
Sprawna kompozycja, trafność spostrzeżeń, ścieżka dźwiękowa, gra aktorów i, moim zdaniem, traktowanie widza jako inteligentnego partnera czynią spektakl niemal kultowym. Muszę przyznać, że oglądałam go już parę razy. Za każdym razem odkrywam coś nowego. „Lochy Watykanu” można interpretować na wiele sposobów i oceniać pod różnym kątem, dostrzegać pozornie nieistotne szczegóły i wreszcie- w nieskończoność delektować się ich doskonałością.
„Lochy Watykanu” dzisiaj po raz ostatni o godzinie 19.15. Bilety kosztują 28 i 18 zł. Spektakl trwa 3 godziny z przerwą.