Przez niemal cały okres pierwszej dekady lat 2000nych wytwórnia Pixar była niekwestionowanym liderem rynku długometrażowych animacji. Jednak ostatnich kilka propozycji, takich jak trzecia część „Toy Story” czy druga odsłona „Aut”, pozostawiły bardzo wiele do życzenia. Powrót do dużej formy musiał w końcu nastąpić. Przyszedł wraz z pojawieniem się świetnej „Meridy Walecznej”. Nietypowy to jak na Pixara film. Nietypowy, bo jak rzadko w przypadku tej wytwórni nieszczególnie adresowany do dzieci. Powodem jest bardzo mroczny, ciężki klimat filmu. „Merida” jest niezwykle intensywna wizualnie, a przez dla najmłodszych może być trudna do wytrzymania. Takiej konwencji jednak ewidentnie wymagała historia, która szczególnie w końcówce pozostaje bardzo dramatyczna i ekscytująca, ale przy tym szara, żeby nie powiedzieć czarna. Wcześniej obserwujemy kilka skoków dramaturgicznych: początkowo dość sielankowa w klimacie historia dziewczyny, która zwyczajnie nie chce, a musi, wyjść za mąż. Merida, bo o niej mowa, postanawia postawić na swoim, ale musi się przez to sprzeciwić matce, która jest w opowieści strażnikiem tradycji (Elinor została znakomicie zdubbingowana przez Dorotę Segdę). Pomocą ma być urok rzucony przez czarownicę, urok, którego konsekwencje okażą się niemal tragiczne, ale pozwolą też na nawiązanie nowej, silniejszej więzi między matką a córką. „Merida”, jakby banalnie to nie zabrzmiało, jest właśnie o tym – oddaniu, bezwarunkowej miłości, której jednak w czasie trzeba się uczyć, w końcu też o tradycjach, które jak się okazuje są po to, żeby w perspektywie czasu je modyfikować. Przy tym „Merida Waleczna” jest filmem niezwykle szybko opowiedzianym, świetnie nakręconym, zrobionym z niezwykła dbałością o detale (te rude włosy!). Brakuje w nim może typowych dla pixarowskich produkcji postaci stricte komediowych, bo nie do końca sprawdza się w tej roli król Fergus w świetnej kreacji Andrzeja Grabowskiego, ale to też nie tego typu film. Zachwyca natomiast postać samej Meridy, której przemiana nie następuje w sposób mechaniczny i uproszczony, a narasta w niej w ramach rozwoju wydarzeń. „Merida Waleczna” to film raczej nie dla najmłodszych. Innym jednak zdecydowanie polecam, ze względu na rozmach realizacyjny, znakomite tempo i świetnie opowiedzianą historię. Powrót Pixara do dobrej formy. Maciej Stasierski