W 2017 roku w kinie można było przeżyć niemal prawdziwą podróż w czasie do lat dziewięćdziesiątych. Ponownie oglądamy straszącego dzieci Pennywise’a. Grupka licealistów znów łączy swoje Zordy, aby uratować świat przed Ritą. Natomiast przyjaciele z Leith wciąż starają się wybrać życie zamiast kolejnego narkotyku. Tym razem w sentymentalną wyprawę zabierze nas niepozorna gra planszowa, która jest tak straszna, że została wrzucona do rzeki aby nikt jej nigdy nie odnalazł. Mimo to po 22 latach „Jumanji” powraca.
Historia na początku bardziej przypomina „Klub winowajców” niż film z 1995 roku. Mamy tu bowiem do czynienia z czwórką licealistów o zróżnicowanych osobowościach, którzy otrzymali wspólną karę. Podczas sprzątania znajdują starą grę wideo w którą postanawiają zagrać. W tym momencie zostają wciągnięci przez „Jumanji” i stają się bohaterami, których wybrali losowo. Jak się okazuje wybrane postaci zupełnie nie pasują do ich charakterów. Tak oto Spencer – dręczony przez rówieśników nerd trafia do ciała Dwayne’a Johnsona, Fridge – dobrze zbudowany futbolista staję się teraz Kevinem Hartem, Bethany – szkolna księżniczka, która przejmuję się tylko tym jak wygląda zostaje uwięziona w ciele Jacka Blacka, a Martha dla której każda chwila nie poświęcona nauce to chwilą straconą jest teraz Karen Gillan. Na niefortunnej zamianie ciał się nie kończy, jak to w grach bywa każda z postaci ma swój unikalny zestaw umiejętności i te również są zupełnie niedopasowane do osobowości młodych uczniów. Pozostaje nam tylko obserwować jak licealiści wrzuceni w świat dzikiej dżungli radzą sobie w obcej skórze.
Jeśli ktoś się myśli, że nowe „Jumanji” jest tylko kopią filmu z Robinem Williamsem to jest w błędzie. Obie produkcje łączy tylko tytuł gry, motyw dżungli i nazwisko oprawcy głównych bohaterów – Van Pelta. W starszym filmie duży nacisk położono na dramat Alana Parrisha, który jako chłopiec został samotnie uwięziony w dżungli na 26 lat. Kontynuacja ma ton bardziej komediowy i co chwilę z ust aktorów wychodzą lepsze lub gorsze żarty. Mimo tego, co sprzedawał widzom zwiastun, nie jest to kolejny film akcji opierjacym się na postaci „The Rocka” miażdżącego wszystkich, i wszystko co stanie mu na drodze, czy Kevina Harta zabawnie krzyczącego swoim piskliwym głosem. Oczywiście te elementy też są tu obecne ale ponadto całkiem sporo poświęcono na rozwinięcie każdej z postaci. Do tego filmie zostaje przedstawiona dość prosta ale mądra lekcja, która z pewnością przyda się młodszym. Niestety wygląda na to, że twórcy filmu nie mogli się zdecydować w jakim kierunku ma pójść ich produkcja. Z jednej wszystko jest tu przedstawione dość topornie, a fabuła jest strasznie przewidywalna dlatego starszy widz może się nudzić. Z drugiej strony jest tu o jeden żart przy sikaniu za dużo dla dziecka.
Twórcy dobrze wykorzystali motyw gry wideo i co jakiś czas można napotkać mrugnięcie okiem do widza, które nie pozwala zapomnieć, że to cyfrowa rzeczywistość. Paradoksalnie dżungla, która powinna otaczać i budzić niepokój u bohaterów w każdej sekundzie zostaje tutaj wykorzystana tylko w niektórych scenach, zaś przez pozostałą część filmu jest tylko tłem wydarzeń. Same sceny akcji są zrealizowane z pomysłem, ale miejscami można zobaczyć, że efekty specjalne nie zostały odpowiednio dopieszczone szczególnie przy zwierzakach: nie jest to poziom „Księgi Dżungli”.
Film prócz tego, że wpisuje się w trend nostalgicznych podróży, to można go też nazwać całkiem udanym blockbusterem. Jednocześnie nie w nim nic wyróżniającego z pośród wielu innych tegorocznych produkcji. Jednak jeśli ktoś tęskni za światem „Jumanji” i ma ochotę na kolejną rundę, serdecznie zapraszam. Radzę jednak omijać kina, gdyż dystrybutor Tylkohity postanowił nam w kraju pokazywać ten film wyłącznie z dubbingiem, co skutecznie odbiera urok aktorom i dodaje infantylności.
5.5/10