Recenzja tego miejsca miała pojawić się już na samym początku… Potem jednak pomyślałam, że będzie to zbyt oczywiste. Tym razem nie mogę już dłużej czekać i chciałabym zaprosić Was w piękne i smaczne progi Dinette. Ekipę tej restauracji poznałam kilka lat temu, niedługo po otwarciu bistro w galerii Sky Tower. Przez długi czas Dinette było jedynym powodem, dla którego którego zjawialiśmy się w tej okolicy. Od niedawna restauracja w nowym wydaniu usytuowana jest także na rogu ulic Świdnickiej i Teatralnej, gdzie cieszy oczy i brzuchy większej ilości gości.
Pisząc o tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o wnętrzach, które na wejściu jako pierwsze wywierają na nas wrażenie. Znakomita zmysł architektów z BUCK studio pomógł stworzyć nie tylko piękne otoczenie, ale też całą markę, która z roku na rok staje się jeszcze bardziej dopracowana. Marmur, drewno, charakterystyczne oświetlenie czy asymetryczny common table to elementy, które na stałe wpisały się w charakterystykę Dinette.
Rekomendując Wam Dinette nie jestem w stanie polecić konkretnych dań. Menu jest tutaj zmienne i za każdym razem intrygujące. To przyciąga jak magnes i sprawia, że z każdą kolejną porą roku mam ochotę doświadczać nowych kulinarnych doznań mających swoje źródło w otwartej na gości kuchni. Serwowane tu propozycje kulinarne zawsze bazują na świeżych, sezonowych składnikach, które dobrze wpisują się w panującą aurę. Nie zjemy tu szparagów w grudniu i czereśni w marcu. Co więcej, za każdym razem karta jest krótka i spójna. Dla mnie właśnie tym charakteryzuje się dobrze przemyślane menu.
Dinette to miejsce, które polecam każdemu w ciemno i lubię zabierać tam swoich bliskich. Niejednokrotnie jednak spotkałam się z opinią, że jest to miejsce bardzo drogie. Czy faktycznie? Wiem, że jedną z idei przyświecających ekipie Dinette jest to, aby być dostępnym dla ludzi. Danie główne w cenie 28-40zł to przecież standardowa cena za taki posiłek w każdej restauracji znajdującej się (nie tylko) w pobliżu rynku. Za około 15 zł możemy zjeść tutaj deser, którego ze świecą szukać we wszystkich okolicznych punktach gastronomicznych. Powiedziałabym, że jak za tę jakość, ceny w Dinette są przystępne. Niestety, nie raz i nie dwa zdarzyło mi się zapłacić w naszym pięknym mieście więcej pieniędzy za znacznie gorszy posiłek. Z biegiem czasu Dinette stało się dla mnie niejako punktem odniesienia innych odwiedzanych restauracji na (z pozoru) porównywalnym poziomie.
Ze szczególnym sentymentem wspominam zawsze mięsa, które w Dinette przygotowywane są przede wszystkim przy użyciu techniki sous vide. Pozwala to na otrzymanie cudownie miękkich kawałków o niespotykanej przy innych metodach teksturze. Co raz częściej w menu pojawiają się także podroby, a grasica serwowana przy okazji menu no. 1 w restauracji na placu Teatralnym do teraz śni mi się po nocach. Nie sposób też nie wspomnieć o deserach, którymi szef Arek zasłużył sobie na kulinarnego Nobla. Zaskakująca zabawa formami, ziołowe aromaty przełamane słodyczą i ogólna harmonia to słowa najlepiej opisujące te cukiernicze dzieła sztuki. Do teraz wspominam lody rozmarynowe, a niedawno serwowana czekolada grzybowa była jedną z ciekawszych konsystencji, jakie dane mi było spotkać na talerzu.
Na odwiedziny w Dinette każda pora jest dobra. Dosłownie! Na placu Teatralnym śniadanie zjecie od wczesnego poranka do południa, następnie do dyspozycji pozostaje Wam oferta cukierni i piekarni oraz menu z karty. W Sky Tower pośrednie stażem Di serwuje śniadania od świtu do zmierzchu, a bistro Dinette przez cały dzień uraczy Was swoim klasycznym menu. Wydaje mi się, że każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Zawsze w karcie pojawiają się dania bezmięsne, a obsługa jest dobrze doinformowana na temat alergenów.
Spokojnie, nie oszalałam. Nawet w Dinette nie zawsze jest perfekcyjnie. Wiadomo, że niektóre dania mogą mniej lub bardziej wpisać się w osobiste preferencje, a w kuchni pracują po prostu ludzie. Jest tu jednak coś, z czym zdecydowanie zbyt rzadko spotykam się w restauracjach: troska o zadowolenie gościa. Podczas moich niezliczonych wizyt w Dinette za każdym razem mogłam miło pogawędzić z kelnerem na temat osobistych odczuć, wyśpiewać pochwalną pieśń lub powiedzieć, że tym razem coś nie zagrało. Wydaje mi się, że drobne podwinięcia nogi zdarzają się nieco częściej w restauracji przy placu Teatralnym, ale chyba za każdym razem wynika to z ogromnego obłożenia lokalu i jest ceną popularności. Oby takie sytuacje jak zapomniana część zamówienia zdarzały się jak najrzadziej. Na szczęście profesjonalna obsługa zawsze stanie na rzęsach, aby naprawić jakiś drobny błąd.
Maria Piecha
P.S. Na końcu drobnym druczkem chciałabym Wam zdradzić, że zawsze na tydzień przed wprowadzeniem nowej karty w Dinette odbywają się digustacje nadchodzącego menu. Pisze to jednak na końcu i nieco niedbale… Mam nadzieję, że zmęczyło Was czytanie tego długiego tekstu i nie zauważycie. Już wystarczająco trudno kupić wejściówkę na to wyjątkowe wydarzenie!