Lola Arias to niemal kobieta instytucja – pisarka, aktorka, artystka wizualna, reżyserka teatralna, a teraz także i filmowa. Wszystkie swoje profesje postanowiła połączyć w całość przy tworzeniu produkcji Teatr wojny. Nietypowe ujęcie na wydarzenie historyczne oraz jego uczestników sprawia, że nie sposób być pewnym, czy ten niezwykły filmowy esej jawi się jako rzeczywistość czy fikcja. Bardzo odważny debiut pełnometrażowy został doceniony i nagrodzony na festiwalu w Berlinie Nagrodą Jury Ekumenicznego. Nic zatem dziwnego, że obraz ten znalazł się w sekcji konkursowej Brave Festival.
W Teatrze wojny Arias wzięła na warsztat historię bliską dwóm narodowościom – Argentyńczykom oraz Brytyjczykom, czyli bitwę wojnę o Falklandy lub o Malwiny – nazwa bowiem zależy od tego, czy rozmówca będzie angielsko- czy hiszpańskojęzyczny. Fabuła skupia się na projekcie, który miał na celu po 35 latach od zakończenia starć zbliżyć do siebie argentyńskich i brytyjskich żołnierzy. Rozpoczyna się niewinnie – przedstawienie się, próby nauki języka byłego przeciwnika, wspólne zadania takie jak granie w kapeli. Później żołnierze zaczynają odgrywać sceny mające miejsca podczas wojny, co stanowi tytułowy Teatr wojny. Reżyserka stawia swoich bohaterów przed trudnym wyzwaniem będącym nie tylko powrotem do tych tragicznych wydarzeń, ale również umiejętnością wybaczania oraz wzajemnego zrozumienia. Już na pierwszy rzut oka dostrzegalny jest mankament, iż nieistotne jak długo byli przeciwnicy będą prowadzić ze sobą dialog, ich sposób postrzegania starć wciąż jest odmienny i wręcz niemożliwy do ujednolicenia.
Lola Arias umiejętnie balansuje na granicy prawdy i fikcji, a widz w pewnym momencie zaczyna się zastanawiać, czy faktycznie przed oczyma ma film z gatunku dokumentalnego. Co trzeba reżyserce oddać, pomimo swojej narodowości – pochodzi z Buenos Aries – nie próbuje podjąć próby przekonania odbiorcy do opowiedzenia się za którąś z wersji postrzegania wydarzeń. Zatem wojna o Falklandy lub o Malwiny – w zależnością po której stronie się opowiemy, pozostawiła w psychice weteranów głębokie ślady: i nie ma większego znaczenia, jak wielkich twardzieli będą zgrywać, zwłaszcza końcowa scena podkreśla, że tak naprawdę pozostają zranionymi młodzieńcami.