Magazyn 

Fisz i Emade o „Piątku 13”

O tym, że piątek trzynastego października nie będzie tego roku pechowy, wiedziałam od początku lipca. Wtedy to, podczas Open’er Festival, Fisz zapowiedział ze sceny premierę płyty duetu Waglewskich. Rzeczywiście, braciom udało się odczarować feralny dzień. Na początku- mocne uderzenie w postaci „Bla bla bla numer dwa”. To sequel jednego z pierwszych przebojów Fisza. Mocny, wyrazisty rytm wciąga i zachęca do dalszego eksploracji płyty.Dużo mówi się o oszczędności aranżacji na „Piątku 13”. Emade (drugi z braci, odpowiedzialny za warstwę instrumentalną) zatroszczył się o wyjątkowo ascetyczne podkłady. Nie znajdziemy na nowej płycie elektronicznych rewelacji na miarę „Tysiąc pięćset sto” z poprzedniego albumu. Prostota znamionuje jednak kunszt. W „Imitacjach” gitarowy motyw w tle doskonale buduje leniwy jazzowy nastrój. W rezultacie powstał jeden z najlepszych utworów na „Piątku 13”. Delikatnie jest również w „Nielegalnym towarze” i „Sponsorze”. Z kolei w „Nie bo nie” robi się niemal niebiańsko. Po raz kolejny słyszymy wdzięczną gitarową frazę, zanurzoną tym razem w rozmytych elektronicznych efektach. Kilka utworów ma przebojowy (bracia Waglewscy potrafią pod tym względem poradzić sobie bez melodii). „Serce” sprawdziło się już na koncertach. „Jesteście gotowymi?” z dziecięcym chórkiem również ma potencjał. Fraza: „Mamy granaty w ustach, co mogą nam wypalić” może dorównać klasyce rzędu: „Jak co? Jak dynamit?” i „Ja mam dynamit wypełniony miłością”. Po raz pierwszy Fisz zdecydował się zamieścić w książeczce dołączonej do płyty swoje teksty. Na pewno wyróżniają się one wśród reszty hip-hopowej gadaniny. Materiału jest jednak tak dużo, że nie zdążyłam się z nim jeszcze zapoznać w całości. Z pewnością zwraca zaangażowanie Fisza- pojawiają się odniesienia do polityki (Marcinkiewicz, Roman jako „fenomen na skalę światową) i sportu (polska piłka). Najbardziej w ucho wpadają żarciki, które przed „Piątkiem 13” nie występowały w takiej ilości. Są to dowcipy rangi: „Myje gary, ale nie Garry Oldman”, „Na byle kim, ale nie Bassinger”. He, he. Bracia Waglewscy podobno już pracują nad koncertowymi aranżacjami nowych utworów. Czekam na ich wizytę we Wrocławiu z niecierpliwością. Bo doprawdy przybyło dużo dobrego materiału.

Related posts