Felieton Film Magazyn 

Moja cudowna chwila z Carrie Fisher

Słyszałem, że Carrie Fisher jest dziwna i wszędzie zabiera ze sobą psa. Zapewne z tą ekscentrycznością coś było na rzeczy, ale w lipcu tego roku w Londynie zobaczyłem osobę dowcipną i pełną ciepła.

Zapamiętam ją przede wszystkim z Gwiezdnych wojen z naciskiem na Imperium kontratakuje (naniosła zmiany na scenariusz tego filmu, już wtedy obudziła się w niej dowcipna pisarka). Uwielbiam ją też za wybuchowe i wystrzałowe epizody w innym bardzo ważnym dla mnie filmie, czyli Blues Brothers.

Słyszałem, że Carrie Fisher jest dziwna i wszędzie zabiera ze sobą psa. Zapewne z tą ekscentrycznością coś było na rzeczy, ale w lipcu tego roku w Londynie zobaczyłem osobę dowcipną i pełną ciepła. Ustawiłem się do zdjęcia z tą aktorką, która w sympatyczny sposób lepiła się do fanów, którzy się z nią fotografowali. Mówiąc szczerze, bardziej niż na „sweet pozie” zależało mi, by na naszym zdjęciu była widoczna moja koszulka, na której jest Han Solo i napis: „Nerf Herder”. Nie wiadomo, co to znaczy, ale w ten sposób księżniczka Leia obraziła Hana w Imperium kontratakuje (miało to zostać wyjaśnione w filmie Łotr 1). Fisher nie zareagowała na tę koszulkę równie entuzjastycznie, jak tego oczekiwałem, choć widać, że zakapowała, o co chodzi. No ale całkiem możliwe, że dla niej w tych słowach i w tym cytacie nie ma nic zaskakującego.

W czasie Star Wars Celebration, na którym miało to miejsce, powiedziała:

„Najbardziej lubię sceny, w których krzyczę na Harrisona Forda… to znaczy na Hana Solo. Lubię też scenę, w której zabijam Jabbę”.

Taką ją zapamiętam. Mark Hamill powiedział wówczas, że są jak rodzeństwo – rzadko się widzą i rzadko ze sobą rozmawiają, ale oddałby za nią życie. Coś czuję, że wielu fanów postąpiłoby podobnie.

 

Autor: Michał Hernes

Related posts

Leave a Comment