Film 

Najlepsze i najgorsze filmy 2012 roku!

Koniec roku to czas na podsumowania, także filmowe. Rok 2012 obfitował w wiele wielkich filmów, znakomitych kreacji, ciekawie poruszonych tematów. Poniższe podsumowanie wskazuje te najlepsze i najważniejsze. Zapraszam do zapoznania się z tą zupełnie subiektywną, bardzo osobistą listą. NAJLEPSZE FILMY 2012 Filmy, które nie zmieściły się do złotej „10”, ale wywarły tak wielkie piętno, że nie wolno o nich zapomnieć: „Róża” Wojtka Smarzowskiego, „Artysta” Michela Hazanaviciusa, „Frankenweenie” Tima Burtona, „Mój rower” Piotra Trzaskalskiego, „Operacja Argo” Bena Afflecka, „Raj: Miłość” Ulricha Seidla. 10. Hobbit: Niezwykła podróż reż. Peter Jackson Na Peterze Jacksonie ciążyła wielka, olbrzymia presja. Którą udźwignął! Pierwszy „Hobbit” nie dorównuje poziomem „Władcy Pierścieni”, ale wciąż pozostaje filmem na niezwykle wysokim poziomie. Udało się coś, o co można było się mocno obawiać – zachowano klimat prozy Tolkiena będąc jednak wiernym daleko bardziej mrocznej wizji, którą zaprezentowano we „Władcy”. Świetna muzyka, rewelacyjne zdjęcia, prześwietny Martin Freeman w roli Bilbo Bagginsa. Czekamy na więcej! 9. Hotel Marigold reż. John Madden Nietypowy gość na tej liście – film nastawiony na czystą, bezpretensjonalną rozrywkę, zabawny. A przy tym korzystający ze sposobności bycia mądrą opowieścią o starzeniu się z godnością, wypełniając swoje ostatnie marzenia. Wszystko to w pięknie nakręconych, genialnie wyglądających, nieco idyllicznych Indiach, ze wspaniałą obsadą angielskich weteranów sceny, wśród których brylują szczególnie Judi Dench i Maggie Smith. Drugi z rzędu, po zeszłorocznym „Długu”, film Johna Maddena na mojej liście Top 10. 8. Dziewczyna z tatuażem reż. David Fincher Ktoś jeszcze pamięta tę amerykańską adaptację słynnej powieści Stiega Larssona? Ja pewnie o niej nigdy nie zapomnę. Jest w niej kilka elementów, które na to nie pozwolą. Z jednej strony niesamowita forma reżyserska Davida Finchera, pokazującego po raz kolejny, że jest jednym z najwybitniejszych w USA opowiadaczy historii. Z drugiej rewelacyjna kreacja Rooney Mary, która udowodniła, że z dobrą rolą w ręku potrafi zapisać się na stałe w historii kina. Z trzeciej sama historia, która w amerykańskim wydaniu się obroniła znakomicie. 7. Pokłosie reż. Władysław Pasikowski Władysławowi Pasikowskiemu nie można odmówić popularności, zresztą całkowicie zasłużonej. Teraz jednak zapewne dużo z niej stracił swoim bardzo niepokornym, znakomitym thrillerem. Pasikowski, z pełną pomocą Macieja Stuhra i Ireneusza Czopa, udowodnił, że można w Polsce zrobić film ważny, opowiadający o bardzo trudnej, niewygodnej dla Nas kwestii, nie zapominając jednocześnie, że robi się film fabularny, a nie dokument. I jak mu to wyszło! Fabuła trzyma w napięciu, jest dość ostro zarysowana, ale nie sposób nie odmówić jej konsekwencji. Kilka scen zaś na pewno przejdzie do historii polskiego kina! 6. Obława reż. Marcin Krzyształowicz Znakomita, bezkompromisowa opowieść wojenna bez jednej dynamicznej sceny. Historia egzekutorów, którzy wykonywali wyroki śmierci na zdrajcach współpracujących z nazistowskim okupantem rozpisana na dramat osobowości. Nie byłoby to wiarygodne, gdyby nie kilka podstawowych elementów budujących magię tego filmu – wybitne aktorstwo, szczególnie Marcina Dorocińskiego, chirurgiczna precyzja reżyserii i wręcz wstrząsająco mocny, prawdziwy scenariusz. Szkoda, że nasi bardziej znani i uznani twórcy nieczęsto (wyjątek patrz wyżej) potrafią o polskiej historii opowiadać z taką odwagą i wiarygodnością. 5. Jesteś Bogiem reż. Leszek Dawid Najlepszy polski film tego roku. Tym bardziej to trudne przy tak znakomitym konkurencji. Zrobiona niemalże w amerykańskim stylu, brawurowo opowiedziana historia Magika i jego Paktofoniki. Świetnie przedstawiona, zapewne nieco wygładzona, opowieść o jednym z najważniejszych polskich zespołów okresu III RP, idealnie personifikującym rozczarowania nową rzeczywistością, złość po odzyskaniu wolności, która nie przerodziła się w łatwy dobrobyt i dostatek. Rewelacyjne aktorstwo młodych aktorów wspomaganych na drugim planie przez weteranów z najlepszym Arkadiuszem Jakubikiem. Znakomita muzyka! 4. Mistrz reż. Paul Thomas Anderson Kolejny unikalny, by nie powiedzieć dużymi momentami dziwny projekt spod ręki ekscentrycznego Paula Thomasa Andersona, powracającego do wielkiej formy po rozczarowującym „Aż poleje się krew”. Film pokazujący wszystko, co u Andersona znane gdy idzie o styl opowiadania historii – reżyserską brawurę, scenariuszową konfuzję, a przy tym niesłychanie oryginalne użycie zdjęć i muzyki. Koncert aktorski Joaquina Phoenixa, Philipa Seymoura Hoffmana i Amy Adams. Kino ze względu na bardzo unikalną narrację i ukazaną historię, nie dla wszystkich. W sumie jednak „mistrzowski” film! 3. Mroczny Rycerz Powstaje reż. Christopher Nolan Triumfalne zamknięcie jednej z najbardziej udanych serii w historii kina, a na pewno najlepszej serii o superbohaterze. Długi, bez przerwy trzymający w napięciu film akcji, wciąż jednak dość mocno dotykający natury człowieka i tworzenia się w nim zła. Monumentalna muzyka, niesamowite zdjęcia i rewelacyjnie grająca obsada – to wszystko złożyło się na sukces ostatniego rozdziału sagi o Człowieku-Nietoperzu zamkniętego 40-minutową, porywającą, wciskającą w fotel sekwencją ostatecznego starcia Batmana ze złem. Niech żyje Christopher Nolan! 2. Hugo i jego wynalazek reż. Martin Scorsese Scorsese ciągle w formie! Najbardziej dopracowany, skończony projekt reżysera być może nawet od czasu „Chłopców z ferajny”. Na pierwszy rzut oka zupełnie nietypowe kino, jak na mistrza kina gangsterskiego. Paradoksalnie jednak pokazujące to, co w jego filmografii najważniejsze – niepohamowaną, wszechogarniającą miłość do kina. Hołd dla początków X Muzy, oddany jednemu z najbardziej istotnych dla rozwoju filmu artystów – George’owi Meliesowi w wybitnej kreacji Bena Kingsleya. Drugi, po „Avatarze” Camerona, film pokazujący pełnię możliwości technologii 3d – perełka wizualna, a przy tym ciepła, wzruszająca, bardzo uniwersalna historia. 1. Miłość reż. Michael Haneke Najlepszy film europejski lat 2000 i bodaj najwybitniejsze, skończone dzieło austriackiego mistrza Michaela Haneke. Stworzony z nieskomplikowanego scenariusza genialny film dotykający najtrudniejszych kwestii ludzkiego istnienia – umierania, które nie pozwala na pełne przeżywanie wielkiej, prawdziwej miłość dwójki spełnionych ludzi. Koncert aktorski Emmanuelle Rivy i Jean-Louis Trintignanta! Niech najlepszą rekomendacją będzie niesamowita, przeszywająca człowieka cisza po seansie. Film, który długo się nie powtórzy! Nagrody Indywidualne: AKTOR ROKU 1. Marcin Dorociński – Obława/Róża 2. Jean-Louis Trintignant – Miłość 3. Omar Sy – Nietykalni wyróżnienie: Joaquin Phoenix – Mistrz AKTORKA ROKU 1. Tilda Swinton – Musimy porozmawiać o Kevinie 2. Emmanuelle Riva – Miłość 3. Meryl Streep – Żelazna Dama/Dwoje do poprawki wyróżnienie: Ronney Mara – Dziewczyna z tatuażem AKTOR DRUGOPLANOWY ROKU 1. Philip Seymour Hoffman – Idy marcowe/Mistrz 2. Ben Kingsley – Hugo i jego wynalazek 3. Javier Bardem – Skyfall wyróżnienie: Kenneth Branagh – Mój tydzień z Marylin AKTORKA DRUGOPLANOWA ROKU 1. Anne Hathaway – Mroczny Rycerz powstaje 2. Vanessa Redgrave – Koriolan 3. Emily Blunt – Looper wyróżnienie: Julia Roberts – Królewna Śnieżka REŻYSER ROKU 1. Martin Scorsese – Hugo i jego wynalazek 2. Michael Haneke – Miłość 3. Christopher Nolan – Mroczny rycerz powstaje wyróżnienie: David Fincher – Dziewczyna z tatuażem A teraz czas na najgorsze filmy tego roku. Było ich, co bardzo pocieszające, o wiele mniej niż tych znakomitych. Jednak jak co roku, pojawiły się też i takie „dzieła”, które bardzo zniechęcały do odwiedzania kina. NAJGORSZE FILMY 2012 Również do tej „10” kilka filmów się nie zmieściło. Oto one: „Żelazna dama” Phyllidy Lloyd, „Królewna Śnieżka i Łowca” Ruperta Sandersa, „Trzy siostry T” Macieja Kowalewskiego, „Silent Hill: Apokalipsa” Michaela Bassetta, „Piąta pora roku” Jerzego Domaradzkiego. 10. Iron Sky reż. Timo Vuorensola Fińscy filmowcy myśleli, że znaleźli receptę na stworzenie genialnej satyry polityczno-historycznej. Pośmiejemy się z nazistów, z filmów science-fiction, dodamy do tego jednego z najbardziej znanych aktorów kina klasy „B”, a może nawet „C” Udo Kiera i będzie fajnie. Zabrakło inteligencji, poczucia humoru, lekkości – właściwie jakichkolwiek żartów. Satyra okazała się banalna, pozbawiona jakichkolwiek niuansów, wybitnie wręcz sztampowa, żeby nie powiedzieć prostacka. A wszystko przytłoczyły fatalne efekty specjalne. 9. John Carter reż. Andrew Stanton Miało być wielkie wydarzenie filmowe, za olbrzymie pieniądze, z reżyserem, który udowodni, że można płynnie przejść od tworzenia animacji do realizacji filmu aktorskiego. Niestety wyszło fatalnie. Zawiodła historia, efekty specjalne. Fatalni byli aktorzy, niektórzy zupełnie bezbarwni, inny wręcz komicznie szarżujący. Widowisku zabrakło widowiskowości, filmowi akcji zabrakło ciekawej akcji. Obraz za ćwierć miliard dolarów nawet się nie zwrócił. Publiczność udowodniła, że nie można jej ogłupiać. Nie będzie drugiej części, na szczęście! 8. Prometeusz reż. Ridley Scott Drugie największe rozczarowanie tego roku! Powracający do ukochanego gatunku Ridley Scott starał się jak mógł. Musiał jednak zmierzyć się z żenującym scenariuszem Damona Lindelofa, który próbował nieudolnie nawiązywać do „Obcego”, przy okazji tworząc pewną naukowo-religijną otoczkę. Wyszedł chaotyczny, przeraźliwie nudny bełkot z dobrymi, ale tylko dobrymi efektami specjalnymi i świetną kreacją Michaela Fassbendera. Trochę mało jak na tak mocno zapowiadane wydarzenie, które ma być początkiem, (oby nie!) kolejne kinowej serii. 7. Sponsoring reż. Małgośka Szumowska „Wstyd” Steve’a McQueena, choć na liście się nie znalazł, solidnie rozczarował. Jednak filmem związanym z tematyką seksualną, który w tym roku nie tyle rozczarował, co obraził inteligencję widza i zanudził go na śmierć, okazał się obraz Małgośki (nie mylić z Małgorzatą) Szumowskiej z Juliette Binoche w roli głównej. Dostaliśmy film, w którym głównym zajęciem bohaterek są czynności związane z oddawaniem moczu. Każda z nich to robi w inny sposób, w innym miejscu, na inną osobę (!). Do smaczków należą także sceny wsadzania butelki szampana w odbyt i sekwencje zamykająca w postaci piosenki odśpiewanej przez Binoche i mężczyzn, o których opowiada historia. Niesłychane dzieło! 6. Avengers reż. Joss Whedon Największe rozczarowanie roku! Dlaczego? Ze względu na rewelacyjną obsadę, na ciekawych bohaterów, na niesamowity, bezprecedensowy wynik w box-office, w końcu na świetne recenzje amerykańskiej prasy. Tymczasem obsada okazała się blada, nieszczególnie trafiona (z wyjątkami Downeya i Ruffalo), bez charyzmy. Historie rozwijały się na ekranie w nieskończoność, bohaterowie rozmawiali o niczym, a jak w końcu doszliśmy do jakiejś akcji, okazała się ona zupełnie nieangażująca, nieciekawa i mało efektownie zrealizowana. Zabrakło temu filmowi wszystkiego, co mają adaptację komiksów DC, między innymi spod ręki Christophera Nolana. Najgorsze, że szykuje się już sequel i pewnie zarobi jeszcze więcej. 5. Żądze i pieniądze reż. Stephen Frears Wielka, negatywna niespodzianka spod ręki bardzo uznanego reżysera. Fatalny scenariusz, w którym zupełnie nie wiadomo o co chodzi, dialogi jakby napisane przez babcię klozetową, deklamowane przez szarżujących aktorów na czele z fatalną Rebeccą Hall. Jeśli to miała być komedia romantyczna, to nie jest. Jeśli to miał być dramat o hazardzie, to nie jest. Jeśli to miał być w końcu efektowny film w stylu „Ocean’s Eleven”, to nie jest. Co jest? Żenada. 4. Big love reż. Barbara Białowąs Najgorszy polski film roku! Bełkotliwie napisany pseudomanifest dla współczesnej polskiej młodzieży pomieszane z zupełnie nieangażującym i wybitnie nieprzekonującym filmem detektywistyczno-sądowym (?). Hybryda, z której nic ciekawego nie wynika. Białowąs reżyseruje manierycznie, próbuje grać kolorami, ale robi to niekonsekwentnie. Cały przekaz opiera na wybuchach emocjonalnych, które coraz to bardziej irytują. A co najgorsze beznadziejnie prowadzi aktorów – przez to Hamkało, a szczególnie Pawlicki marnują swoje talenty. „Fucking bad movie”. 3. Jack i Jill reż. Dennis Dugan Komedia…a może dramat? Nie wiem, czym było to straszydło z Adamem Sandlerem w roli głównej. Jedno wiem na pewno – było żenujące, nieśmieszne, żenujące i gdybym zapomniał, to też było nieśmieszne. A co najciekawsze właściwie za wszystko opowiadał Sandler – napisał ten film, zagrał dwie główne role, wyprodukował. I obsadził Ala Pacino, który nie wiedzieć czemu się zgodził w tym zagrać. Niestety nawet on się nie obronił. 2. Bitwa pod Wiedniem reż. Renzo Martinelli Kolejna filmowa makabreska, tym razem w polskiej koprodukcji. Jeśli miał to być film o bitwie pod Wiedniem, jednym z największych zwycięstw polskiego oręża, to niestety nie jest. Opowiada raczej losy niejako Marka z Aviano, którego kreuje zdobywca Oskara F. Murray Abraham, oraz wąsatego wezura Mustafy. Dzielą się oni swoimi spostrzeżeniami na temat religii, otaczają ich zwierzęta stworzone na komputerze Amiga, dopełnieniem są zaś wyjątkowo krótkie (może to i lepiej) występy polskich aktorów i pejzaże jak z najtańszych pocztówek. Sama bitwa, poprowadzona przez szarżującego Jerzego Skolimowskiego, trwa około 15 minut z tego bagatela 2-godzinnego cudeńka. 1. Atlas Chmur reż. rodzeństwo Wachowskich & Tom Tykwer Wykład z Paulo Coelho w postaci niemal trzygodzinnej sagi. Sześć niepowiązanych ze sobą historii, przerażająco nudnych, kompletnie pozbawionych sensu. Bo nie treści, treści to mają sporo – takich, których Coelho by się nie powstydził. Mówi się tu o miłości, o sensie życia, o walce o szczęście – słowem samych oryginalnych sprawach, o których przecież nikt nigdy nie opowiadał. I to jak się opowiada – bez ładu i składu, nudno, sztampowo i przewidywalnie. A co najważniejsze zupełnie bez dystansu, w sposób wręcz na wskroś poważny, a przez to niewiarygodny. Aktorzy noszą na sobie coraz to gorszy make-up, właściwie poza wyjątkami nic nie grają. Bardziej są włożeni w fabułę być może ambitnego, ale właściwie na każdym szczeblu nieudanego projektu. Ostatecznie kompromitacja za duże pieniądze! Po co takie rzeczy kręcić? Nagroda Specjalna dla filmu „Kac Wawa”, a bardziej dla polskiej publiczności, która temu filmowi (ponoć bardzo złemu, niestety nie miałem przyjemności) pokazała środkowy palec, a ten zniknął z ekranów w ciągu dwóch tygodni. Brawo! Maciej Stasierski

Related posts