Amerykańskiego reżysera – Marca Webba, kojarzyć można albo z produkcji superbohaterskich, czyli dwóch części „Niesamowitego Spider-Mana”, albo seriali – „Biuro” lub „Limitless”. W swoim najnowszym filmie postanowił zaprezentować odbiorcom kameralny dramat umiejscowiony w małym miasteczku na Florydzie. I tym razem jego produkcja ma w sobie pozostałości supermocy, jednak na próżno doszukiwać się w niej herosów (choć pojawia się incognito Kapitan Ameryka). Obraz „Obdarowani” gatunkowo stanowi mieszankę dramatu sądowego z kinem familijnym – jednak czy potrafi dostarczyć rozrywki albo satysfakcji z seansu?
Fabuła utworu Webba nie jest szczególnie skomplikowana – na samym początku filmu poznajemy większość bohaterów, wokół których będzie oscylowała akcja. Mary – tytułowa obdarowana (jednakże tytuł angielski lepiej to oddaje: gifted – utalentowany), to mały geniusz matematyczny wychowywany przez wujka Franka. Problemy narastają, gdy dziewczynka zaczyna chodzić do szkoły, a poziom jej wiedzy drastycznie różni się od pozostałych uczniów. Wraz z rozwojem historii widz dowiaduje się o przeszłości głównych bohaterów oraz podsyłane mu są informacje tłumaczące zachowanie opiekuna siostrzenicy. Akcja już od początku układa się w logiczną całość, trudno zaskoczyć odbiorcę niespodziewanym plot twistem, a sam reżyser nie stara się na siłę przekombinować fabuły. Oczywiście rezultatem takiego zachowania jest banalność, typowość, a po stronie widowni pozostaje jedynie pogodzić się z przewidywalnym zakończeniem. Stanowi to minus produkcji, jednak z drugiej strony dostajemy bardzo ciepły, trochę nazbyt próbujący nas wzruszyć seans, który podkreśla poszanowanie więzi rodzinnych oraz wzajemnych poświęceń. „Obdarowani” na szczęście nie skupia się w całości na postaci Mary – nie ukazuje jej jako autystycznego dziecka, tylko normalną dziewczynkę, która ma typowe dla jej wieku potrzeby. Jako czarny charakter została wykreowana babcia małego geniusza – Evelyn, choć osobiście uważam, że zmarnowano potencjał tej postaci poprzez użycie uproszczeń oraz jednostronne przedstawienie jej postępowania i motywacji.
Niewątpliwym atutem produkcji Marca Webba są aktorzy. Podobno dobrego reżysera można poznać po tym, jak pracuje z najmłodszymi na planie filmowym. Bezapelacyjnie należy przyznać, iż Mckenna Grace wcielająca się w Mary spisała się rewelacyjnie. Wprawdzie jedenastoletnia aktorka ma trochę już doświadczenia przed kamerą, jednak łatwość z jaką przychodzi jej odgrywanie danych scen jest godna pozazdroszczenia. Mimo kameralności produkcji w obsadzie znalazły się takie gwiazdy Hollywoodu jak Chris Evans – najbardziej znany chyba z roli Kapitana Ameryki, czy Octavia Spencer nagrodzona Oscarem za „Służące”. Oboje są bardzo charyzmatyczni, nie mają zatem trudności z utrzymaniem uwagi widza oraz przekonania go do swoich racji. Gdyby tylko scenarzysta – Tom Flynn, pokusił się o rozbudowanie portretów psychologicznych bohaterów, aby zdawali się być bardziej ukształtowani z krwi i kości, utożsamienie się z postaciami byłoby o wiele łatwiejsze, a tym samym cały seans przebiegałby płynniej.
Tytuł filmu – „Obdarowani” można różnorako interpretować, jednak by zanadto nie zdradzać szczegółów fabuły, pozostawiam to widzom. Produkcja Webba stanowi przykład niezwykle solidnego dramatu, do którego wpleciono parę żartów pozytywnie wpływających na odbiór obrazu. Jako ciekawostkę, zupełnie jednocześnie nieuzasadnioną, wspomnieć można o efektach specjalnych pojawiających się w filmie, a na które odbiorca na pierwszy rzut oka nie zwróci uwagi. Kot Mary – jej nieodłączny przyjaciel w matematycznych bojach, jest wyjątkowy, bowiem posiada tylko jedno oko. Jednak dzieje się to za sprawą efektów komputerowych, bo w rzeczywistości zwierzakowi nic nie dolega. Scenarzysta pozwolił sobie jednak na wplecenie w historię trochę własnego życia – sam jest właścicielem jednookiego kota o imieniu Fred, zaskakująco tak samo nazywa się pupil filmowego geniusza. Marc Webb przygotował dla odbiorcy dość proste w odbiorze, schematyczne kino, jednak nie ujmuje to przyjemności, którą można czerpać z seansu – tak ku pokrzepieniu serc.
ocena: 5/10