Moje wizyty w Warszawie są zawsze bardzo krótkie, ale za każdym razem udaje mi się zobaczyć coś ciekawego. Podczas mojej pierwszej wycieczki do stolicy widziałem na przykład piękny gmach Zamku Królewskiego. Innym razem podziwiałem potężny Pałac Kultury i Nauki.
A ostatnio moją uwagę zwróciły idiotyczne skrzyżowania w ruchliwych miejscach Warszawy. Naprawdę w wielu miejscach, przez które przejeżdżałem (i tutaj gwiazdka – może być więcej takich miejsc albo nie – tego nie wiem, bo całej stolicy nie zjeździłem) nie było osobnej sygnalizacji świetlnej dla lewoskrętu. Chyba nie muszę wyjaśniać, że powoduje to problemy.
Kobiety w tej chwili myślą: „Ojej, o co temu Pawłowi chodzi, jakieś światła, wielka mi rzecz”. Mnie się wydaje, że dość istotna. Bo jeśli na przykład kilku kierowców chce w takim miejscu skręcić w lewo, to muszą oni wjechać i stać na środku skrzyżowania, czekając aż przejadą samochody, które jadą prosto z przeciwnej strony. Często tym samym blokują tory tramwajowe i opóźniają komunikację miejską. Kretyństwo.
Stadion Narodowy za to ładnie się z daleka prezentuje – chyba o tym powinienem był pisać, żeby tak ciągle nie marudzić.
Paweł Wojciechowski