Polskich pełnometrażowych fabularnych debiutów ostatnimi czasy coraz więcej, a co ważniejsze – pojawiają się one w powszechnej dystrybucji, a nie jedynie na festiwalowych pokazach. Niewątpliwie to powód do zadowolenia – początkujący twórcy (młodsi lub starsi, z doświadczeniem w światku filmowym lub nie) mogą wnieść do polskiej kinematografii potrzebny powiew świeżości. Beata Dzianowicz doświadczenie przy tworzeniu obrazów już posiada, jednak do tej pory były to produkcje wyłącznie dokumentalne. Swoim fabularnym debiutem postanowiła uczynić thriller, co zawsze jest odważnym krokiem, bowiem przy tym gatunku widz wiele wymaga od projekcji i rzadko kiedy wybacza błędy. Czy Odnajdę cię będzie przepustką dla Dzianowicz do kinowego biznesu?
Nie oszukujmy się, że fabuła filmu nie jawi się jako majstersztyk, a przypomina raczej jeden z odcinków kultowego „W-11”. Główna bohaterka, Justa, jest policjantką, a nieustanne przebywanie w męskim gronie narzuca jej nieustępliwy styl bycia. Kiedy zostaje porwana jej córka, kobieta nie cofa się przed niczym, byle tylko uratować swoje dziecko. Wrażenie podobieństwa do filmu Pierrego Morela – Uprowadzona, są w pełni uzasadnione, choć pozostajemy jednak w polskich realiach. I może nie jest to aż tak straszne kino pseudogangsterskie jak u Patryka Vegi, ale wciąż wyczuwa się pewną pretensjonalność oraz sztuczność w kreowanej rzeczywistości. Odnajdę cię odbiera się zupełnie bez emocji – główna historia, swoją drogą dość przewidywalna, nawet nie została przybrana jakimiś bocznymi wątkami, które mogłyby przykuć uwagę widza. W scenariuszu Dzianowicz brakuje przede wszystkim napięcia oraz presji czasu, który w całej fabule jest niezwykle istotny. Zamysł artystyczny rozmywa się gdzieś pomiędzy jednym preludium deszczowym a drugim, a produkcji z pewnością nie pomagają naprawdę nietrafnie rozpisane kwestie dialogowe, które brzmią niebywale nienaturalnie.
Odnajdę cię traci zatem przede wszystkim z uwagi na pozbawienie się cech typowych dla gatunku thrillera. Na domiar złego aktorstwo także nie ratuje obrazu Dzianowicz – wszystkie postacie wypadają przed ekranem bardzo kanciaście, choć może to kwestia słabego scenariusza. Sam sposób ujęcia oraz prezentowania bohaterów już nie jest taki zły, jednak trudno pozytywnie ocenić grę aktorską Ewy Kaim (wcielającą się w główną rolę), a już zwłaszcza Piotra Stramowskiego, grającego niejako czarny charakter. Oczywiście nie mogło się obyć bez znanych nazwisk, które prawdopodobnie mają jedynie przyciągnąć wzrok widza, gdy spojrzy na plakat. Zarówno Michał Żurawski, jak i Mirosław Haniszewski, choć odgrywają swoje role poprawnie, nie zapadną na pewno na długo w pamięć.
Nie jest to najbardziej błyskotliwy debiut filmowy, jaki przyszło nam oglądać, choć niewątpliwie mogło być dużo gorzej. Oglądając film Beaty Dzianowicz, odbiorca może szczególnie się nie zaangażuje, ale jednocześnie cierpieć też przesadnie nie będzie. Odnoszę wrażenie, że reżyserka znacznie pewniej odnalazłaby się w dramacie lub kinie obyczajowym, choć jednocześnie zrozumiała jest chęć stawiania przed sobą nowych wyzwań. Pomimo że Odnajdę cię należy do tych filmów, o których chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć, warto mieć w tyle głowy nazwisko twórczyni, bowiem może następna jej próba będzie bardziej udana.
Ocena: 3/10