Na początku nie rozumiałem zachwytu nad Pro8l3mem. Niezbyt przystępne flow i głos Oskara Tuszyńskiego połączone z wulgarnymi tekstami nie brzmiały jak recepta na sukces. Dużym plusem były zawsze bity Piotra „Steeza” Szulca, ale to przecież nie wystarczy by zaistnieć. W końcu, po kilku przesłuchaniach i rozmowach ze znajomymi fanami rapera, znalazłem odpowiedź. Pro8l3mowi udało się znaleźć swoją niszę, której nikt wcześniej nie zagospodarował. Mianowicie – nie ma drugiego rapera, który miałby tak dobre, newschoolowe bity, takie flow (tu chyba zaszło podobne zjawisko jak w przypadku Young Thuga – tak dziwne, że aż dobre) i nie bałby się nawijać o seksie, dragach i imprezach w tak bezpośredni, amerykański wręcz, sposób. Wciąż jednak nie mogłem się do tego przekonać. Udało mi się dopiero po przesłuchaniu Hack3d By GH05T 2.0.
Płyta jest refleksją nad uzależnieniem współczesnego społeczeństwa od Internetu i nowoczesnych technologii, a także uwzględnieniem zagrożeń (czasem też korzyści) z nimi związanych. Epkę otwiera 2#17, które jest kwintesencją albumu. Oskar uświadamia w nim, że bardziej powinniśmy bać się niepozornych informatyków, niż łysych dresiarzy. Hakerzy są w stanie dowiedzieć się o nas wszystkiego i okraść z całego dobytku w kilka minut, a najgorsze jest to, że sami im to ułatwiamy, udostępniając swoje dane na portalach społecznościowych. Z drugiej strony, jeśli nie istniejesz w Internecie, to nie istniejesz w ogóle – więc większość się na to zgadza. Przykład ofiary hakerów poznajemy w Hack3d By GH05T 2.0. Już po tytule można wywnioskować, że jest to opowieść o człowieku, który został zhakowany. Drugą podpowiedzią jest anafora „kochał”, która sugeruje, że teraz ta osoba nie może już sobie pozwolić na te wszystkie wymieniane luksusy, bo haker, który „patrzy”, już się do niego dobrał. Tragikomiczne Michael De Santa, przedstawia nam uzależnionego od GTA V męża i ojca, który większość czasu spędza patrząc na świat przez gogle VR, które dają mu możliwość spełniania najmroczniejszych zachcianek. Chillowy bit, śpiewane podbicia i leniwy głos Oskara rzeczywiście odtwarzają nastrój gorącego Los Angeles (na nim wzorowane jest San Andreas z GTA). Najgorszym elementem jest Makijaż, który jako jedyny wychwala nowoczesne technologie, a dokładniej aplikacje i strony typu Tinder i Chatroulette. Niestety, w tym przypadku nie jestem w stanie znieść tego monotonnego i momentami drewnianego flow. Nawet świetny bit i zabawnie zsamplowane „just can’t give it up” nie są w stanie mi tego osłodzić. Po tym przychodzi najjaśniejszy punkt płyty, czyli World Wide Web – nie słyszałem takiego apokaliptyczno-buntowniczego głosu od czasu pierwszej płyty Cool Kids Of Death z 2002r. (refren!). Brakowało mi tego na naszej trochę zblazowanej scenie muzycznej. Kawałek pokazuje jak niewiele brakuje do apokalipsy – wystarczy odciąć prąd, a wszystko pogrąży się w chaosie. Nie będę się rozwodził nad stroną stricte muzyczną, bo jak zwykle Steez zrobił kawał dobrej roboty i można śmiało powiedzieć, że wyrasta na jednego z najmocniejszych producentów hip-hopowych w Polsce. Jest nowoczesny, używa ciekawych sampli, potrafi umiejętnie dawkować wszechobecny dzisiaj trap i tworzy dużo bitów z ogromnym potencjałem na bangery.
Pro8l3m wprowadził nową jakość w świecie polskiego hip-hopu i – tak naprawdę – w ogóle na polskiej scenie muzycznej, a Hack3d By GH05T 2.0 wprowadza nową jakość w samym Pro8l3mie. Ich muzyka stała się bardziej przystępna dla szerszej publiki, co dobrze rokuje na kolejne LP. Nie oznacza to, że poszli w mainstream – wciąż można ich zaliczać do alternatywy. Dlatego nawet jeśli nie jesteś fanem polskiego rapu, ale lubisz bardziej oryginalne brzmienia, powinieneś sprawdzić nowy materiał Oskara i Steeza. Choćby jako ciekawostkę.