Mamy nowego selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Włodarze PZPN pokazali swoją „klasę”, a raczej to jak prawdziwej klasy im brak. EURO się skończyło, cyrk trwa dalej, niesmak pozostał. Wzrosło za to moje poparcie dla pustych stadionów. O tym i o wszystkim, co mi i kibicom zrobił PZPN – prosto i szczerze w tekście poniżej.
Wiele miesięcy temu prezes instytucji wiadomej, Grzegorz Lato, zapowiedział, że w przypadku niepowodzenia Polaków w mistrzostwach Europy, poda się do dymisji. Związek i reprezentacja to jedno, deklarował. Jak się nie uda, to wszyscy ponosimy za to odpowiedzialność – te i inne frazesy padały często. Bardziej dociekliwych odsyłam w tej kwestii do youtube’a. Wypowiedzi prezesa na temat EURO 2012 jest tam całkiem sporo.
Kiedy turniej się skończył, oczywistym było, że Franciszek Smuda nie będzie dłużej sprawował swojej funkcji. Spodziewałem się również, że Prezes dotrzyma słowa i usunie się w cień. Uderzy się w piersi i powie, że jak widać zawiedli wszyscy. Zwłaszcza, że ciążą na nim zarzuty korupcyjne. Co prawda nie uważam, żeby za wyniki kadry odpowiedzialny był prezes piłkarskiego związku, ale powodów dla których Grzegorz Lato można znaleźć wiele. Wystarczy popatrzeć na wydział szkolenia, opłakany system skautingu zajmujący się wyszukiwaniem młodych piłkarzy polskiego pochodzenia grających za granicą. A to nie wszystko. Jednak w najbardziej wybujałych i abstrakcyjnych snach nie spodziewałem się, że Prezes będzie się ubiegał o reelekcję. Cóż, z kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie ciężko zrezygnować. Zwłaszcza, że jak już się wygra wybory, to nikt nie ma prawa usunąć Prezesa. Czyli może robić wszystko, sam jest sobie panem, a bata nie ma żadnego.
To był pierwszy cios. Drugim ciosem jest to, a odczułem go dość boleśnie, że Związek twierdzi, że EURO było sukcesem. Czyim, to jest moje pytanie? Drogi, stadiony, infrastruktura, turystyczne atrakcje i przychody związane z napływem kibiców i turystów – za nic z tych rzeczy nie odpowiada PZPN. Sukces organizacyjny to sukces ludzi i spółek, które się zajmowały poszczególnymi inwestycjami. Związek odpowiada za piłę i reprezentacje (nie tylko seniorską). A z tą było krucho. Zamydlanie oczu bawi i denerwuje osoby nawet niezwiązane z futbolem. Nawet minister Joanna Mucha wskazywała na brak konsekwencji ze strony Prezesa.
Później jeszcze raz jako kibic dostałem w mordę. Naiwnie wierzyłem, że być może medialne spekulacje o trenerze zza granicy okażą się faktem. Wiadomo, że Związku nie stać na trenera pokroju Jose Mourinho czy Pepa Guardioli. Ale spodziewałem się, że Berti Vogts to już propozycja realna. Zwłaszcza w kwestii finansowej. Dlaczego? Ponieważ, wierząc nieoficjalnym źródłom, Franciszek Smuda inkasował miesięcznie sto tysięcy złotych. A może i więcej. Nawet przeliczając to na euro jest to już kwota przy której można pomyśleć o kimś sensownym. Dlaczego chciałem obcokrajowca? Bo wiedziałem, że trenerzy z kręgu możliwości finansowych związku są specjalistami przede wszystkim w tworzeniu infrastruktury piłkarskiej wokół reprezentacji. A tego mi brakuje. Aktualny selekcjoner Anglii, Roy Hodgson, z małych klubów zawsze robił silne drużyny, z reprezentacji Finlandii zrobił jedną z solidniejszych ekip w Europie, która straszyła nawet Portugalię. Arno Pijppers, Holender i były szkoleniowiec Estonii, w tym nadbałtyckim kraju stworzył system szkolenia talentów, prawidłowego funkcjonowania reprezentacji od kadr juniorskich do reprezentacji seniorów. Może Estonia i Finlandia to nie są światowe potęgi, ale nie oszukujmy się, my też nimi nie jesteśmy, a braki zaczynamy mieć podobne na poziomie organizacyjnym. I w tym momencie pojawia się dwóch mędrców, którzy o futbolu i szkoleniu wiedzą wszystko – Prezes i Szef działu szkolenia w Związku – Antoni P. , trener z sukcesami zdobytymi trzydzieści lat temu. Na skalę Polski – osiągnięcia spore. I tych dwóch panach odstawia przedstawienie. Aktor pierwszy mówi, że aktor drugi może dokonać wyboru kandydatów na selekcjonera. Aktor drugi dziękuje. A w kuluarach mówi się, że za wolną rękę w tej kwestii obiecał poparcie dla aktora pierwszego w wyborach na fotel prezesa. A jego głos się liczy. Czyli koło może się zamknąć i być jeszcze gorzej. Ale wróćmy do dramatu. Szef Trenerów i w ogóle chyba wszystkich szefów w Związku, mówi, że na pewno selekcjonerem nie będzie nikt zza granicy. – Z obcokrajowcami mamy same złe doświadczenia – przytakuje aktor pierwszy, znaczy Prezes. A ja się pytam: to ilu tych zagranicznych trenerów było? Raptem przypominam sobie tylko jednego. Leo B., wszyscy kibice kojarzą. I teraz trzeba nieco miejsca poświęcić Holendrowi, bo jego przykład pokazuje, jaki naprawdę jest nasz Związek.
Leo to w Holandii człowiek instytucja. Na wyżyny pod koniec lat 80 – tych wprowadził Real Madryt, który wcześniej zbierał cięgi od Barcelony, Sukcesy takie jak:
– mistrzostwo Holandii 1980 i 1990 z Ajaksem Amsterdam
– mistrzostwo Holandii 1999 i Superpuchar Holandii 2000 z Feyenoordem Rotterdam
– mistrzostwo Hiszpanii 1987, 1988 i 1989, Puchar Hiszpanii 1989 oraz trzykrotnie półfinał Pucharu Mistrzów z Realem Madryt
– 1/8 finału Mundialu 1990 z reprezentacją Holandii
– awans do Mundialu 2006 i start w tym turnieju (faza grupowa) z reprezentacją Trynidadu i Tobago
– awans do Euro 2008 i start w tym turnieju (faza grupowa) z reprezentacją Polski
Czy to mało? Nigdy nie trenował nas nikt tak utytułowany. To po pierwsze. Po drugie, Holender przez wiele lat sprawował funkcję dyrektora technicznego w takich klubach, jak Ajax Amsterdam czy Feyenoord Rotterdam. Czy te sukcesy to „pikuś” przy sukcesach Szefa trenerów? Nie sądzę. Poza tym, Leo to gruba ryba w europejskiej piłce, wszyscy o tym wiedzą. Wiedział o tym prezes Listkiewicz. I dał Holendrowi wolną rękę. Bo to był i nadal jest człowiek, który budował nawet przy prowadzeniu reprezentacji infrastrukturę wokół niej. Dla Związku był niewygodny. Wielokrotnie narzekał na system szkolenia, na sposób myślenia. Ale awans osiągnął z eliminacyjnej grupy śmierci. I na EURO 2008 pojechaliśmy. Jeśli popatrzeć na skład tamtej kadry, to widać ewidentnie, że Leo dokonał cudu. To znaczy z Golańskich, Matusiaków i innych Bronowickich stworzył ekipę, która ograła Portugalię (wtedy czwarta drużyna świata), pokonała w Brukseli Belgię (to wcale nie jest proste!). Poza tym w jego selekcji widać było jakąś myśl przewodnią. Ale Holender chciał zbyt wiele poukładać, może też miał dość prasowej nagonki. Zlatan Ibrahimović powiedział kiedyś o Holendrze, że to wielki boss futbolu i zna się na rzeczy jak mało kto. Czy Zlatan zna się na piłce mniej niż nasi piłkarze? Nie sądzę. A to Leo sprowadził Szweda do Ajaksu, gdzie ten rozpoczął wielką karierę. Na EURO się nie udało, fakt. Ale to tylko człowiek, nie cudotwórca. Czy ktoś usiadł, porozmawiał, pomyślał nad zmianą systemu szkolenia? Czy do takiej rozmowy zaprosił Leo? Raczej nie, sam Holender zaprzecza. Eliminacje do mundialu w Afryce były katastrofą, prawda. Ale trzeba pamiętać, że wielokrotnie decydowały pojedyncze błędy zawodników. Poza tym bardzo szybko zszargano dobrą opinię trenera. Faceta, który generalnie coś dla naszej piłki zrobił. O zwolnieniu, o którym Holender dowiedział się wsiadając do autobusu już nie wspomnę. I to są te kłopoty z zagranicznymi trenerami? Prawda jest taka, że nasze mądre głowy od szkolenia nie poradziłyby dziś sobie w żadnym, nawet słabym europejskim klubie. To nie są bossowie futbolu, ani żadne grube ryby. To relikty starego systemu. I właśnie taki relikt wspomina, że największe sukcesy mieliśmy z polskimi trenerami. Ok., fakt, ale nie do końca mnie przekonuje. Ostatni medal to zdobyte dwadzieścia lat temu srebro na olimpiadzie w Hiszpanii. Co osiągnęli złoci medaliści – Hiszpanie – a co nasi piłkarze? Odpowiedź, niestety oczywista, a przecież nie byli wcale gorsi, o zwycięstwie zadecydował przypadek. Jakoś o tym Szef nie pamięta. I podaje na szybko, chyba bez większego zastanowienia trzy nazwiska. Z nich wybrano jedno: Waldemara Fornalika. Trener z małymi sukcesami ligowymi, ale z pomysłem, który od kilku lat realizuje w Ruchu Chorzów. I od razu zastrzeżenie, że nie będzie samowoli w wyborze współpracowników, Związek też ma coś do powiedzenia. To kto prowadzi tę kadrę, od której jeszcze kilkanaście dni temu Prezes się odcinał: Fornalik czy Związek? Kto będzie się naradzał z asystentami: Fornalik czy Związek? Absurd goni absurd.
Do trenera nie mam nic. Można było pomyśleć nad innym rozwiązaniem, ale nie uważam go za słabego fachowca. Bo tutaj już nie chodzi o to, kto będzie trenerem. Chodzi o Związek. O organizację, która zabija miłość kibiców do piłki i polskiej reprezentacji, wycierając sobie nią twarz i robiąc z niej prywatny folwark. Myśli się o kasie, o tym, by trener był jak najtańszy. Dlaczego? Bo urzędników jest dużo, bo każdy musi dostać swoje itd. itp. I właśnie dlatego coraz częściej zaczynam popierać niechodzenie na mecze i nieoglądanie kadry. Nie, żebym jej nie kibicował. Ale skoro Związek nie szanuje mnie jako kibica, skoro Prezes ze mnie kpi, to dlaczego mam znowu dawać nabić się w butelkę? Może w końcu wejdzie kurator, zrobi porządek w Związku i zbuduje wszystko od nowa. W Turcji piłkarską infrastrukturę budowali Niemcy. Dziś tureckie kluby są dużo lepsze od naszych. Może niech przyjdą inni, nauczą nas, stworzą system? Słabe piłkarsko kraje tak postępują. A my, niestety, jesteśmy bardzo słabi. I nie chodzi tutaj tylko o drużynę narodową.
Piotr Emmanuel