Magazyn 

Recenzja: Jamiroquai – Automaton

Rok 2017 zapowiada się jako rok wielkich powrotów. Na początku dostaliśmy nową płytę The xx, potem nowy singiel Gorillaz i albumy Bonobo i Japandroids. Dodatkowo zapowiedziane są nowe płyty Depeche Mode, LCD Soundsystem, Zacka de la Rochy i wielu innych artystów. Teraz Jamiroquai zaznaczają swoją obecność na tej liście z singlem Automaton, zapowiadającym płytę o tej samej nazwie.

Tytuł sugeruje skręt ku elektronice; i rzeczywiście tak jest. Utwór brzmi jak połączenie Kraftwerk i Kavinsky z zachowaniem funky brzmienia, z którego znani są Jamiroquai. Taka mieszanka może wydawać się dość ryzykowna, jednak wyszło im to wyjątkowo dobrze, a całość brzmi bardzo efektownie. W zwrotkach słyszymy agresywny, niepokojący elektroniczny bit, który w refrenie zmienia się na typowy synthwave inspirowany latami 80. Jedynymi wskazówkami, że to wciąż Jamiroquai, są charakterystyczny głos Jaya Kay i bridge w drugiej połowie kawałku, który wyłamuje się z całości funky-disco melodią, przebijającą się przez twardy elektroniczny bit na dosłownie 10 sekund.

Na pierwszy rzut oka wydaje się to być coś nowoczesnego, jednak w rzeczywistości bliżej Automaton jest do nostalgii za latami 70. i 80. niż do współczesnej muzyki elektronicznej. Oczywiście nie oznacza to, że taka płyta nie miałaby racji bytu na dzisiejszym rynku muzycznym. Sukces serialu Stranger Things i wracająca fascynacja latami 80. i 90. pokazują, że ludzie chętnie wracają do klimatów poprzedniego wieku. Poza tym paradoksalnie jest w tym kawałku coś świeżego i myślę, że Jamiroquai uda się dobrze wpasować w obecną scenę elektroniczną i wypełnić przestrzenie, które dotąd były niezagospodarowane.

Błażej Grabowski

Related posts

Leave a Comment