Prawdopodobnie mogę zacząć uznawać się za eksperta od animowanych gnomów. Wprawdzie pierwszą część serii Gnomeo i Julia widziałam już wieki temu, to w głowie pozostał wystarczająco przyjemny obraz tego seansu, że postanowiłam wybrać się na drugą część przygód tych ozdób ogrodowych. W międzyczasie przeżyłam srogie rozczarowanie produkcją Gnomy rozrabiają podejmującą tę tematykę w zupełnie odmienny sposób, zatem w stosunku do Gnomeo i Julia. Tajemnica zaginionych krasnali (olaboga – dłuższego tytułu się nie chyba dało!) miałam spore oczekiwania. Niestety zarówno młodszy, jak i starszy odbiorca, tej projekcji do najlepszych nie zaliczy.
Na wstępie trzeba zauważyć, że z początku animacja reklamowana była pod nazwą Sherlock Gnomes, co było tytułem w punkt oddającym treść filmu. Niestety polski dystrybutor wycofał się z oryginalnej nazwy, czyniąc tym samym nawiązanie do poprzedniej części losów Gnomea i Julii, osiągając rezultat dość mizerny. Pozostawiając jednak te uwagi na uboczu, wróćmy do samej produkcji – podobnie jak wcześniej animacja pod względem wizualnym nie zachwyca i nie ma się co równać z cieszącym oko dziełom wytwórni Disney’a. Bez szczególnych udziwnień prosta kreska rysuje poczynania bohaterów i nawet pod względem kolorystycznym twórcy nie starali się specjalnie wyróżnić. Oczywiście można uznać, że film przeznaczony zwłaszcza dla młodszych widzów nie musi kłaść nacisku na samą grafikę (choć z pewnością nie zaszkodziłoby to), jednak w sytuacji, gdy również fabuła mocno kuleje, brak wytłumaczenia dla tego niedbalstwa.
Mieliśmy zatem przeniesienie do gnomowego świata historii Romea i Julii, dlaczego zatem nie zrobić tego samego z Sherlockiem Holmesem? Gnomeo i Julia. Tajemnica… skupiają się na perypetiach dwójki zakochanych gnomów, jednocześnie wplatając w to wątek kryminalny dla Sherlocka oraz Watsona. Fabuła jest dość prosta i przewidywalna – już po pierwszej scenie można wywnioskować dalszy rozwój wydarzeń. O czarnym charakterze szkoda nawet wspominać – Moriarty przedstawiony został jako ozdoba przypominająca bliżej niesprecyzowane karykatuaralne coś. Jeśli dodamy do tego, że animacja promuje jedynie działanie zespołowe oraz neguje egoistyczne podejście bohaterów, to całość składa się na banalną historię z mało interesującymi postaciami przy średniej oprawie graficznej.
Ale nie jest aż tak źle, jak się wydaje na pierwszy rzut oka – Sherlock Gnomes ma naprawdę ciekawe odwołania do losów detektywa, jednak obawiam się, że wyłapią to jedynie znawcy literackiej wersji przygód odkrywcy zagadek. Ciekawie został przedstawiony także sposób rozumowania Sherlocka będący pałacem myśli znanym dobrze z telewizyjnego serialu o tym bohaterze.
Gnomeo i Julia. Tajemnica zaginionych krasnali w ostatecznym rozrachunku jawi się jako animacja rozczarowująca dla każdej kategorii wiekowej – młodzi nie do końca chwytali gagi sytuacyjne, a samych scen humorystycznych nie było zbyt wielu, natomiast dla starszych odbiorców to za mało, aby odczuwać satysfakcję z seansu. Nieszczególnie atrakcyjna animacja o zanadto uproszczonej fabule sprawia, że z pewnością z kolejną częścią serii przygód Gnomea i Julii nie będę chciała się zapoznać.
Ocena: 3,5/10