Sanal Kumar Sasidharan z wykształcenia jest prawnikiem, ale w Indiach prawdopodobnie bardziej rozpoznawany jest jako reżyser i poeta. W swoim dorobku ma już kilka filmów krótkometrażowych, a także pełnych metraży (jako ciekawostkę można wspomnieć, że jego film Oraalppokkam był pierwszą produkcją powstałą dzięki crowdfundingowi w malajalamskim kinie). Jego najnowsza produkcja – Sexy Durga – spotkała się z kulturową krytyką, choćby z uwagi na tytuł. Durga to nie tylko imię głównej bohaterki, ale także hinduskiej bogini. Obraz ten zwyciężył zeszłoroczny Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Rotterdamie i wiele innych imprez na całym świecie – od Armenii po Meksyk – co tym bardziej skłania do zapoznania się z tą pozycją.
Sexy Durga rozpoczyna się, jak to się potocznie mówi – od trzęsienia ziemi, a potem napięcie stale rośnie. Na początku jesteśmy świadkami obchodzonego w Kerali na południu Indii święta ku czci Kali – ukazywane rytuały tak odległe kulturowe mocno oddziałują na sposób postrzegania tych scen, jednak trudno jednoznacznie zinterpretować ich stosunek do głównej historii. Wiodącym wątkiem jest historia pary: Durgi, młodej hinduski, która postanawia uciec ze swoim kochankiem, Kabeerem, który jest muzułmaninem. Odnieść można wrażenie, że Sexy Durga stanowi nietypowy przykład kina drogi – bohaterowie są w ciągłym ruchu, choć co ciekawe, trudno tak naprawdę powiedzieć, aby kochankowie odgrywali w filmie Sasidharany kluczową rolę. Reżyser skupia się raczej na wykreowaniu poczucia ciągłego zagrożenia, nieustającego niepokoju, które staje się nie do zniesienia. Przez pierwszą część obrazu twórca świetnie radzi sobie z budowaniem napięcia, jednak w pewnym momencie przelewa przysłowiową czarę goryczy i losy bohaterów stają się nam zbyt obojętne. Z każdą następną sceną obawy cichną, a całość lekko popada w niezamierzony komizm. Niezbyt udanie wypada również ścieżka dialogowa – film powstawał spontanicznie, nie miał rozpisanego scenariusza, co niestety jest zauważalne. Bohaterowie nieustannie prowadzą te same rozmowy, jednak nie można wykluczyć, że niektórym widzom przypadnie do gustu ten naturalizm. Co ciekawe, doszukać się można w Sexy Durga odwołań, bardziej lub mniej zamierzonych, do takich produkcji jak: Zwierzęta nocy Toma Forda czy Zagubionej autostrady Davida Lyncha.
Obraz Sanala Kumara Sasidharany jest ciekawą próbą eksplorowania indyjskich problemów społeczno-kulturowych w klimacie thrillera. Pomimo że reżyser nie ukazuje żadnych dramatycznych wydarzeń, przez znaczną część seansu z napięciem będziemy śledzić losy bohaterów. Za duży plus można uznać otwarte zakończenie obrazu, które zmusza nas do snucia domyśleń, jak potoczyła się historia kochanków. Zwłaszcza że mamy wrażenie, że nie dotrą oni do celu swojej podróży.