Film Magazyn Recenzja 

50 twarzy banalności – recenzja filmu „Pozycja obowiązkowa”

Filmy o silnych, niezależnych kobietach nigdy się nie nudzą, zwłaszcza jeśli kreowane są w stylu produkcji Seks w wielkim mieście. Zwykle takie obrazy utrzymane są w humorystycznym klimacie, choć pojawiają się „życiowe prawdy”, do których zazwyczaj bohaterki muszą dojrzeć. Bill Holderman w swoim debiucie reżyserskim postanowił się zmierzyć z tym babskim tematem, a zaangażowanie w film czterech rozpoznawalnych oraz przyciągających uwagę nazwisk niewątpliwie zachęca do wybrania się właśnie na ten seans. Czy Pozycja obowiązkowa faktycznie jest pozycją kinową obowiązkową do obejrzenia?

Fabuła zarysowana została w standardowy sposób – cztery kobiety w kwiecie wieku podczas kolejnego spotkania przy lampce wina stwierdzają, że najwyższy czas coś zmienić w swoim życiu. Zmiana rozpoczyna się od sięgnięcia przez nie po książkę Pięćdziesiąt twarzy Greya, która przypomina im o latach młodości oraz o namiętnych chwilach. Jak łatwo można się tego spodziewać, bohaterki podejmują próbę walki z upływem czasu, starając się pokazać, iż nie ważna jest metryka wieku, a to, na ile lat się człowiek czuje. Oczywiście, podczas swojego dojrzewania będą musiały przeżyć wzloty i upadki, aby koniec końców odkryć to, co się naprawdę w życiu liczy. Nie oszukujmy się, fabuła nie porywa, nie zaskakuje, ani szczególnie nie angażuje. Co więcej, z początku trudno pozbyć się wrażenia, iż cały wykreowany świat jest sztuczny oraz przerysowany. Z następnymi scenami to poczucie słabnie, jednak wciąż brakuje płynności oraz elementów, które utrzymywałyby uwagę odbiorcy. Dobrze zmontowany zwiastun zapowiadał bowiem naprawdę solidną komedię, tymczasem w rzeczywistości Pozycja obowiązkowa jest obrazem przeciętnie zabawnym z zadziwiająco wysoką liczbą mało śmiesznych żartów. Ciężko odwołać się do aspektów, które jakoś poprawiałyby ogólny odbiór filmu, nie wliczając w to czterech głównych aktorek.

Diane Keaton, Jane Fonda, Candice Bergen, Mary Steenburgen – każdą z nich każdy z nas widział kiedyś na ekranie w jakimś filmie. To aktorki, których nikomu nie trzeba przedstawiać oraz które gwarantują świetne widowisko pod względem swojego warsztatu. I tak też dzieje się w produkcji Holdermana – gdyby nie one, z pewnością odczucia po opuszczeniu sali kinowej byłyby jeszcze gorsze, natomiast odtwórczynie głównych ról świetnie odnajdują się w tej romantycznej komedii o kobietach zmagających się z kryzysem wieku średniego. Szczególnie zjawiskowo wypada Candice Bergen, która potrafiła w punkt oddać wszelkie bolączki swojej postaci. Nie sposób nie wspomnieć również o Fondzie, która czaruje choćby swoim przelotnym występem podczas scen.

Niestety, Pozycja obowiązkowa okazuje się być niczym lektura uzupełniająca – nawet doszukując się pozytywów, nadal trudno polecić ten film znajomym na udany wieczór. Zbyt banalny scenariusz oraz nieciekawie rozpisane rozwiązania przedstawiają dobrze znane prawdy życiowe, które wypowiadane przez bohaterki brzmią za bardzo sztampowo. Szkoda zmarnowanego potencjału, bowiem aktorki w naturalny sposób wczuły się w swoje postacie, tworząc świetny kwartet na ekranie. Jednak ciężko stworzyć dobre przedstawienie, nie mając jakiegokolwiek nadającego się fundamentu.

Ocena: 4,5/10

Related posts

One Thought to “50 twarzy banalności – recenzja filmu „Pozycja obowiązkowa””

  1. Bożena Stefańczak

    „Nie oszukujmy się, fabuła nie porywa, nie zaskakuje, ani szczególnie nie angażuje. Co więcej, z początku trudno pozbyć się wrażenia, iż cały wykreowany świat jest sztuczny oraz przerysowany.” Wkleiłam ten cytat, żeby pokazać że to nie jest opinia tylko ocena. Ocena, bez przedstawienia jakichkolwiek merytorycznych argumentów. Jak się chce uchodzić za recenzenta warto dokonywać rzeczowej analizy. To jest dokładnie to samo jak bym napisała: ” recenzent się myli, nie wykazał wystarczającej dojrzałości, aby zajmować się tym tematem”. Pozdrawiam

Leave a Comment