Takie filmy, jak Arktyka Joego Penny, potwierdzają tezę, którą od dawna lansuję: Mads Mikkelsen marnuje się niemiłosiernie w Hollywood i być może powinien zaprzestać występów w Fabryce Snów. Bo takie kino, kino jednak niezbyt mainstreamowe, dużo trudniejsze do sprzedania, jest czymś, co powinno go interesować.
W Arktyce Mikkelsen gra jedynego ocalałego w katastrofy samolotowej sprzed lat. Nie wiemy ile lat, czy miesięcy minęło. Wiemy, że wystarczająco dużo, aby uporządkował swoje życie na tyle, aby być przygotowanym na wszelkie sytuacje. Jednego się jednak nie spodziewa – w niewielkiej odległości od jego obozowiska rozbija się helikopter. Katastrofę przeżywa tylko jeden pasażer – młoda kobieta. Jest ranna i chora. Overgard (tak się nazywa bohater Mikkelsena) rusza z nią do miejsca, w którym spodziewa się odnaleźć ratunek.
Joe Penna to youtuber. Oh boy, jak bardzo chciałbym kiedyś dostać jako youtuber możliwość nakręcenia takiego filmu. Penna nie dość, że ją dostał, to daną mu szansę wykorzystał w niemal 100 procentach. Swoim klimatem Arktyka przypomina nieco Zjawę czy nieco już zapomniany w Polsce film z Robertem Redfordem All is lost. Ze Zjawy bierze to co w niej było najgorsze – scenę z niedźwiedziem 😉 Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że Arktyka jest kolejnym dowodem na to, że to zwierzę chyba nie powinno być pokazywane w filmach. Jednak mówiąc zupełnie serio – ten jeden niepotrzebny, zupełnie emocjonalnie niewiarygodny moment, nie zmieni mojego zdania, że Arktyka jest surowym, świetnie opowiedzianym filmem, w którym naprawdę czuć niemożliwy do wyobrażenia chłód, ogrom przestrzeni, którą trzeba odkryć, jeśli chce się przeżyć.
Czuć też emocje, prawdziwe, chwilami przeszywające. Wypływają one zarówno z chirurgicznej precyzji reżyserskiej Penny, który okazuje się być wyjątkowo sprawnym opowiadaczem historii, jak i z kreacji Mikkelsena. To jest naprawdę rola, która przypomina jego najmocniejsze aktorskie dokonania. Mads, pozostawiony samemu sobie, jest tutaj wiarygodny w swojej determinacji, która jednak łączy z intelektem bohatera, jego empatią i świadomością trudności sytuacji. Łatwo można byłoby z takiej postaci zrobić Supermana – na szczęście zarówno Penna, jak i sam Mikkelsen wiedzieli kiedy nacisnąć hamulec.
Nie ma sensu rozpisywać się za bardzo nad maestrią zdjęć czy niezłą muzyką, która towarzyszy zmaganiom bohatera. Warto jednak podkreślić osobisty charakter tej z wielkim rozmachem stworzonej opowieści. To wielki walor takich filmów, które sprawnie łączą gatunkowość z wrażliwością inteligentnego filmowca, który nie zapomina o ludzkim wymiarze historii. Brawo dla Joego Penny za to. Arktyka to potężne filmowe zaskoczenie. Pozytywne.
Ocena: 8/10