Film Magazyn 

American Film Festival po raz 7. zakończony!

To  był historyczny American Film Festival, z wielu powodów – z największą w historii widownią, z najlepszym w historii filmem otwarcia i zamknięcia, z europejskimi dodatkami, które dodały mu kolorytu (filmy Wendersa) i splendoru (wizyta wielkiej Anges Vardy). Warto było spędzić tych 6 i pół w dnia we wszystkich stanach kina, stworzonych przez ekipę Urszuli Śniegowskiej. Oto moja dziesiątka:

nr 1 Moonlight (zwiastun)

Najbardziej subtelny film festiwalu, będący przy tym największym emocjonalnym pociskiem. Nigdy nie wpada w schemat kina LGBT, stawia same wielokropki. Naomie Harris niesamowita!

nr 2 Manchester by the Sea (zwiastun)

Emocjonalny rollercoaster – tak nazwał go nasz oscarowy ekspert Mateusz Rot. Ten film uderza w samo serce, jednocześnie rozśmieszając do rozpuku – idealny komediodramat. Cóż za aktorstwo – Casey Affleck po Oscara!

nr 3 Zwierzęta nocy

Najbardziej „wykreowany” z filmów festiwalu – w sensie literackim oraz gatunkowym. Poezja audiowizualna, niesłychana muzyka Abla Korzeniowskiego oraz obsada z boską Amy Adams na czele!

nr 4 Paterson (moja recenzja)

Oda do normalności, do rządzącej naszym życiem rutyny. Wulkan emocji w historii prostego kierowcy autobusu, który oddaje się poezji. Fantastyczna kreacja Adama Drivera.

nr 5 Człowiek – scyzoryk 

Rola życia Daniela Radcliffe’a w najbardziej odjechanej, szalonej historii miłosnej w historii kina. Ten film się kocha lub nienawidzi. Ja kocham.

nr 6 American Honey

Andrea Arnold powinna dostać za ten film nagrodę za reżyserię w Cannes. Jej cudowny obraz to odpowiedź na Wszystkie nieprzespane noce – fabularnie pretekstowa, ale pod każdym względem imponująca. Genialna muzyka:

nr 7 Każdy by chciał!! (recenzja Michała Hernesa)

Nie tak mocny Richard Linklater jak w Boyhoodzie, ale wciąż kocham jego styl, jego swobodę, jego celność obserwacji. Kupa śmiechu, pure fun!

nr 8 Jamnik (moja recenzja)

Todd Solondz nareszcie w formie – surrealizm w największym natężeniu, ale szczęśliwie podparty substancją fabularną. Śmieszno – smutne. Cudowna Ellen Burstyn.

nr 9 Przyjaźń czy kochanie (zwiastun)

Cudownie rozbrajająca adaptacja prozy Jane Austen – pierwszy raz w historii udało się wycisnąć z jej powieści więcej ironii i sarkazmu, a mniej cukru. Doceniam. Wspaniała rola Kate Beckinsale.

nr 10 Creative control

Wizualna poezja w historii frustratów opętanych przez uzależnienia i seks. Ogląda się ciężko, patrzy na obrazki z niesłychaną satysfakcją.

Mam nadzieję, że wszystkie z tych filmów będziecie mogli obejrzeć legalnie w Polsce. Piszę o tym z prostego powodu – co najmniej trzy z nich (Moonlight, Manchester by the sea i Człowiek – scyzoryk) nie mają jeszcze zaplanowanych premier w naszym kraju, co uważam za wielkie niedopatrzenie. Liczę, że po doskonałym przyjęciu tych filmów, sytuacja się zmieni, bo też mogą się one pojawić na przyszłorocznych Oscarach.

Dobry to był festiwal i pozostaje mieć nadzieję, że następne będą jeszcze lepsze. Europejska stolica kultury się kończy, ale American Film Festival powinien trwać, bo widać, że w Polsce jest zapotrzebowanie na dobre amerykańskie kino niezależne. Czekam na więcej!

Maciej Stasierski

Related posts

Leave a Comment