Magazyn Recenzja 

American Football „LP3” – recenzja

Nowa płyta klasyków midwest emo z pewnością była jednym z bardziej wyczekiwanych przez fanów muzyki alternatywnej wydawnictw tego roku. Ekscytację LP3 zespołu American Football podsycała dodatkowo lista gościnnych występów — czy to Rachel Goswell z równie, a może nawet bardziej kultowego składu Slowdive, który do tej pory łączy pokolenia swoją senną interpretacją brit-popu, która w latach ‘90 wzięła szturmem scenę shoegaze’ową, czy też Haley Williams, której dokonania z Paramore wywołują sporo kontrowersji wśród fanów muzyki emo. Wisienką na torcie jest przepiękny utwór z udziałem Elizabeth Powell, znanej z formacji Land Of Talk.  

Żeby jednak w pełni zrozumieć fenomen trzeciej płyty American Football należy również spojrzeć na historię zespołu. W 1999 grupa wydała swój pierwszy krążek, który w zbiorowej świadomości entuzjastów całego nurtu jakim jest emo zapisał się jako dzieło wiekopomne. Delikatne, gitarowe melodie w akompaniamencie math rockowej perkusji stanowiły nie tylko świetny podkład pod introspekcyjne teksty Mike’a Kinselli, ale także sprawiały wrażenie jednej, nieprzerwanej kompozycji. Dla niektórych słuchaczy ten zabieg okazał się wadą, ale dla wielu innych był to czynnik, który właściwie sprzedał im tę płytę, jasno określając grupę odbiorców na następne lata.  

LP2, wydane po długiej przerwie w 2016 roku, nie uzyskało tak dużego poklasku. Album krytykowany był za sterylną, w porównaniu z poprzednim wydawnictwem, produkcję, co właściwie było jedynym większym odstępstwem od koncepcji przyświecającej debiutowi. Z tego powodu nie przyniósł on raczej jeszcze większego rozgłosu amerykańskiemu zespołowi.  

LP3 to z kolei zupełnie inna historia — w dużej mierze ze względu na wspomniane wcześniej występy gościnne. Slowdive nadal ma status kultowego, Paramore to zespół szeroko rozpoznawalny, a Land Of Talk również ma swoją rzeszę fanów w niszy, która tak bardzo od muzyki American Football oddalona nie jest. Nie myślcie jednak, że pojawienie się trójki wokalistek ma tu znaczenie czysto marketingowe. Każda z nich wnosi bowiem do kompozycji i ładunku emocjonalnego poszczególnych piosenek coś swojego, sprawiając, że trzecia płyta American Football nie stoi już w takiej stagnacji jak LP2 

Płyta zaczyna się singlem Silhouettes, jasno dając słuchaczowi do zrozumienia, że to nie jest to samo American Football, jednocześnie nie odchodząc od najmocniejszych stron dotychczasowej twórczości – spójności, luźnych inspiracji math rockiem i przepięknych, melancholijnych tekstów. Do mieszanki tej dodane zostały solidne wpływy dream-popowe, również za sprawą wspomnianej Rachel Goswell, której obecność w utworze Can’t Feel You obraca całe brzmienie do góry nogami przy pomocy „zawoalowanego” śpiewu wokalistki, nadając całości sennego sznytu. Samo Silhouettes wita nas „rozmarzonymi” dzwonkami i chyba najlepszym tekstem na całej płycie. Tak smutnym, że mógłby łamać serca, a jednocześnie tak pełnym nadziei, że w całej tej melancholii widać chociaż odrobinę światła.  Wybaczcie ckliwość, ale taka właśnie jest liryka Kinselli.

W pozostałych utworach wątek relacji międzyludzkich jest sprawnie kontynuowany, ani przez chwilę nie powodując zmęczenia. Najjaśniej świecącym przykładem jest tu Every Wave to Ever Rise, gdzie fenomenalna Elizabeth Powell, przeplatając swój śpiew ze śpiewem Mike’a Kinselli, maluje bolesny obraz miłości. Tekst nadal jest prosty i nie popada w zbędne banały („All the ballads you sing to me/One by one/Slip into a minor key”).  

Co za to powoduje zmęczenie to mankament, który pojawił się już przy okazji drugiego wydawnictwa American Football — przesadnie sterylna produkcja, odbiegająca od pierwszej płyty, odzierająca nieco kompozycje z ich ujmująco niedojrzałego uroku. Najmocniej zauważalne staje się to przy okazji środkowego utworu — Doom in Full Bloom odstaje od reszty wydawnictwa, przez niespełna 8 minut próbując zainteresować słuchacza bogatą instrumentacją, która przez zupełnie nijakie brzmienie, ginie gdzieś w tłumie do bólu czystych dźwięków.  

Nie zmienia to faktu, że LP3 to płyta wyśmienita, nadająca zespołowi nowy kierunek, którym jak mam nadzieję, będą podążać. Ich zdolność do tworzenia wpadających w ucho hitów (w umownym tego słowa znaczeniu) pod postacią Uncomfortably Numb z udziałem Haley Williams, usytuowana obok umiejętności zgoła innego songwritingu, pokroju ukochanego przeze mnie Heir Apparent jest o tyle imponująca, że to wszystko nadal ma sens w kontekście spójnej całości – co najwyraźniej zostanie już znakiem rozpoznawczym zespołu na zawsze. 

Related posts

Leave a Comment