Film Magazyn 

„Amok” Recenzja. Szarże w oczach masz.

W większości ekranizacji batmanowskich komiksów, jedną z najważniejszych rzeczy jest relacja pomiędzy Batmanem a Jokerem. To co ostatnio zgłębiał „Lego Batman”, czyli potrzebę posiadania swojego arcy-wroga. Batman, który podskórnie się przyzwyczaił do tego, że Joker się z nim bawi. Joker, który chcę się z Batmanem tylko bawić. Podobna sytuacja występuje w „Amoku” Kasi Adamik. Po jednej stronie stoi bohater – policjant: twardy, konkretny, sprytny i – pozornie – dobry. Po drugiej Krystian Bala – cwaniak, ze zwodniczym spojrzeniem, rzucający cytatami z najgłębszych filozoficznych książek. Obaj przebywają ze sobą dla konkretnych celów, a jednak im film dłużej trwa, tym bardziej zamienia się to w nienawiść, ale też potrzebę. A mowa tu o policjancie i pisarzu. Ładnie to puentuje dialog pomiędzy żoną Bali, a główny bohaterem: „Ile pan razy to przeczytał? Powiedzmy, że jestem jego największym fanem.”. Dobro, potrzebuje zła, żeby wykazać czym jest dobro. Choć granica zaciera się bardzo często…
Mateusz Kościukiewicz jako Krystian Bala
Policja dostaje wezwanie: „wiem kto zabił Mariusza Roszewskiego… napisał książkę, nazywa się Amok”. Nowy inspektor Jacek Sokolski podejmuje się nierozwiązanej sprawy morderstwa sprzed kilku lat. Pod pretekstem rozwiązywania sprawy, spotyka się z autorem „Amoku” Krystianem Balą. Książka Bali ma w sobie opisy morderstw niebywale podobne do tego jak wyglądało morderstwo Roszewskiego. Do całej tej kryminalnej otoczki dochodzi otoczka mediów. Bala będąc, lub właśnie nie, mordercą, podbija wartość swojej książki niebywale. Trochę „Zodiac” Finchera, trochę „Sieć” Lumeta – może i tak, ale „Amok” jeśli czerpie, to bardzo sprawnie. Z jednej strony jest to taka „gatunkowa hybryda”, z drugiej jest to całkiem osobliwa rzecz, zaskakująco mało schematyczna.
Czasem film próbuje być bardziej pobudzający niż naprawdę jest – z dźwiękiem i muzyką dzieją się niewyszukane rzeczy. W drugiej połowie jest tego właśnie już za dużo, przez co ta filozoficzno-pisarsko-kryminalna otoczka, która cholernie skupiała uwagę przestaje działać. Wtedy „Amok” zaczyna działać jako thriller. Łukasz Simlat, nie licząc kilku szarż tworzy wiarygodną postać; rzetelny, samozwańczy, dobry detektyw. Kościukiewiczowi z oczu widać, że dziwne ma fetysze, ale przy całej tej jego psychopatycznej otoczce, jest całkiem subtelny w swoich spojrzeniach, dziwnej mowie, czy gestach… a szarże zostawia na odpowiednie momenty. Zofia Wichłacz w finale pokazuje zupełnie inną twarz niż w „Mieście 44” i nie odstępuje panom, w tej szarży. To w ogóle jest film szarży. O ile przez większą część seansu jest to wysmakowany brudem interesujący kryminał, to w pewnych momentach (scena wśród narkomanów!) granice są przekraczane. Tyle, że kiedy oprawa wizualna jest taka, to staje się to tylko czymś fascynującym. Krwistość, brud, podskórny niepokój tworzy fasadę bardzo sugestywnym zdjęciom, które ładnie się wpisują w coś ciężkiego kalibru.
Krystian Bala (zdjęcia z prawdziwego procesu), fot. Rafał Witczak, Edyta Golisz (newsbook.pl)
Każdy tu zapędza się za daleko, ale w sumie o tym jest ta opowieść. I choć druga połowa filmu ma sporo minusów, to poza tym jest to autorski, momentami nawet awangardowy kryminał. Kryminał, któremu przydałby się bardziej skomplikowany i inteligenty skrypt. Tak jak przebitki w wodzie tworzące jakąś poetykę niezbyt się udają, to sama atmosfera pobudza natręctwa, wywołuje ciarki. Film świetnie rozplanowany i cholernie fascynujący. „Amok” działa, a ja przyznaję, że wycinanie piersi wygląda faktycznie jak dzieło sztuki!
Ocena: 6/10

Related posts

Leave a Comment