Film Magazyn Recenzja 

Ecce Homo, czyli najlepszy film retrospektywy Slow Film Festival – recenzja krótkiego metrażu Dimitara Kutmanova

Obserwując uważnie zmiany w świecie kina artystycznego można zauważyć, jak interesująco rozwinął się nurt  “slow cinema”. Gdy jeszcze kilka lat temu, garstka twórców (w tym Bela Tarr, Fred Kelemen) inicjowała ten zupełnie nowy kierunek, obecne grono jego reprezentantów poszerza się o nowsze nazwiska,  a ich dzieła zbierają coraz większą liczbę sympatyków (na rodzimym podwórku chociażby na MFF Nowe Horyzonty). Promocją krótkometrażowych produkcji ów nurtu zajmuje się Slow Film Festival, który z racji pandemii, zorganizował retrospektywę online dziesięciu wybranych filmów. Mimo niewielkiej liczby prezentowanych obrazów można było zaobserwować bogatą różnorodność stylów i środków wyrazu stosowanych przez twórców. Najlepszy balans między kreowaniem autorskiego stylu, a czerpaniem inspiracji z dzieł mistrzów znalazłem w cichym “Ecce Homo” Dimitara Kutmanova.

Nie miałem ja lampy jaśniejszej niż cisza,

I nie słyszałem lepszej mowy niż cisza.

Byazid Bastami

Słowa motta definiują ideę obrazu i wskazują emanującą od niego aurę ciszy.  Skąpana w milczeniu historia Ady rozpoczyna się rozmową z, prawdopodobnie, przedstawicielem kościoła, do którego sama należy. Ten krótki dialog nadaje charakter fabule, dobrze zarysowując  zarówno pozycję, jak i sytuację życiową dziewczyny .

Siedzi z pochyloną głową w cieniu, prawie niewidoczna i niemal wtopiona w tło. Na pytanie o wiarę w Boga, nie dostaje możliwości pełnej odpowiedzi. Kapłan(?) w swej wypowiedzi przybliża filozofię stojącą bardzo blisko człowieka, oddalonej od wzniosłych ideałów boskości i świętości (jest to interesujący zabieg, sprzeczny z utartym obrazem mentalności małej wsi). Wskazuje rozum, prawo i porządek za fundamentalne wartości, na których zbudowane jest obecne społeczeństwo. Tłumaczy jej, że jest panią własnego losu, i że drogą do osiągnięcia przez nią szczęścia będzie zadbanie o siebie. Ten pełen dumy i poczucia nieomylności monolog nie ma jednak żadnego pokrycia dla Ady, której sytuacja życiowa wymusza na niej prowadzenie  zupełnie odmiennego stylu życia…

Opieka nad schorowaną starszą, schorowaną matką wymusza wzięcie ciężaru większości obowiązków i uniemożliwia zastosowanie się do słów kazania mężczyzny. Mimo nawału pracy dziewczyna wciąż zachowuje umiejętność dostrzegania szczęścia w prostych  detalach. Ulgę i krótki spokój przynosi jej wirowanie, w zamyśleniu, na huśtawce.Na ekranie większość czasu dominują cienie wypełniające ciemną  rzeczywistość Ady. Niespodziewana i gwałtowna zmiana następuje  w sekwencji snu. Nocny letarg to jedyny moment swobody i możliwość zaczerpnięcia głębokiego oddechu, Scena spaceru po brzozowym lesie zalanym wodą jest tak olśniewająco subtelna, że wydaje się być wyjęta wprost z filmografii Andrieja Tarkowskiego o. Ada, ubrana w białą koszulę i wianek z kwiatów na głowie odbywa senny chrzest.Oczyszczenie niewinnej osoby  z targających ją wątpliwości i niewypowiedzianych słów pełnych frustracji i bezsilności.

Dimitar Kutmanov świadomie operuje ciszą i umieszcza ją wręcz namacalnie w obrazie. Słabo oświetlone wnętrza  nie dają przestrzeni na za głośne, zbędne słowa i dźwięki. Większośc statycznych ujęć komponuje na bazie lini horyzontalnych, które dodatkowo pozbawiają kadry dynamiki. Wyjątkiem jest wyżej wspomniana scena snu, w której reżyser pozwala płynąć kamerze i poczuć swobodny spokój. 

Kutmanov prezentuje się jako dojrzały i świadomy twórca slow cinema. Sprawna użycie  środków ekspresji  idealnie splata się z tą cichą i kameralną historią. Reżyser pozwala wybrzmieć ciszy, tak bliskiej głównej bohaterce. Portretuje jej samotność i presję ciążących na niej oczekiwań. Widzę w tym krótkim metrażu elementy zaczerpnięte z dzieł mistrzów kina –  Andrieja Tarkowskiego, Beli Tarra, ale nie jest to pusta trawestacja. Raczej subtelny hołd, ale przede wszystkim przemawianie własnym alfabetem twórczym. 

Inne filmy reżysera dostępne są legalnie na Vimeo oraz Youtube

Related posts

Leave a Comment