Całe życie patrzył między wiersze. Widział tam to, czego nie byli w stanie dojrzeć wszelkiej maści eksperci, publicyści, slawiści. Choć pisał zza oceanu, była to bariera mała niczym kałuża. Zmarł David Halberstam. Miał 73 lata. Był jedną z legend dziennikarstwa amerykańskiego. Silnie związany z Europą i Azją, głównie przez korespondencje. Opisywał m.in. wojnę w Wietnamie. Napisał wiele bestsellerowych książek. Zginął w wypadku samochodowym w Kalifornii. Był mistrzem porównywania światów. Zaczynał jako korespondent „Timesa”, debiutował w Wietnamie. Sam przyznawał potem, że jako cudowne dziecko prezydentury Kennedy’ego wierzył, że Ameryk jechała tam po swoje. Rozczarował się podobnie jak setki innych dziennikarzy. Jego felietony słynęły z ciętego języka i szyderczego humoru. Był jednym z pierwowzorów postaci granej przez Robina Williamsa w „Good morning Vietnam” W 1965r. przestał bawić się we frontowe klocki, trochę za sprawą nacisków Kennedy’ego. Przeniósł się do Warszawy, gdzie opisywał dla „Timesa” kulisy Zimnej Wojny. Poślubił polską aktorkę Elżbietę Czyżewską, a ich związek został uznany za jedną z najbardziej romantycznych historii okresu gomułkowskiego. Krytykował ostracyzm PZPR-u, bezprecedensowymi felietonami wbijając szpilkę po szpilce w wizerunek Polski w USA. Wściekli komuniści wyrzucili go z kraju. Spośród jego tekstów współczesnych najbardziej znana jest powieść o małej remizie strażackiej w centrum Nowego Jorku, której prawie cała załoga zginęła, wyciągając ludzi z walących się wież WTC. Ale Halberstam dziennikarz to był też Halberstam kibic. Jego celne oko, trafność komentarza i dostrzeganie szczegółów dla śmiertelnika pochodzących z mikroświata powodowała, że był unikalnym kronikarzem amerykańskiego sportu. Nie oparli mu się Lance Armstrong, Michael Johnson, Collin Jackson, biografował tłumy koszykarzy NBA i futbolistów NFL. Została po nim wiara. Wiara w to że trafi się Ameryce ktoś taki jak Kennedy. I kilka trafnych uwag i porównań. „From Poland – the rose between thistles” – tak kończył relacje z naszego kraju. I chociaż przez to winni jesteśmy mu hołd. Matim