Magazyn 

Mitch & Mitch – „12 Catchy Tunes (We Wish We Had Composed)”

Po trzech latach ukazała się kolejna, druga już płyta najbardziej amerykańskiego z polskich zespołów, czyli Mitch & Mitch. Jest to projekt powstały z inicjatywy Macia Morettiego (Mr. Mitch) i Bartka Magneto (Mr. Mitch), czyli muzyków znanych ze Starych Singers. Zadebiutowali w 2003 roku płytą „Luv Yer Country”, która narobiła sporo szumu w światku muzycznym (choć niekoniecznie tym „pierwszoobiegowym”). Muzyka zawarta na krążku była ewidentnym pastiszem stylu country & western, podanym w nieprawdopodobnie przebojowy i świeży sposób. Po wydaniu płyty Mitch & Mitch zaczęli aktywnie koncertować (do najbardziej istotnych występów należały: trasa po portugalskich supermarketach i udział w mrągowskim Pikniku Country). Teraz mamy rok 2006 i możemy się cieszyć z kolejnego premierowego materiału tej nieprzeciętnej grupy. Przede wszystkim „12 Catchy Tunes (We Wish We Had Composed)” przynosi pewne zmiany. Nie jest to już tylko samo „rdzennie” amerykańskie country. Tym razem muzycy opowiadają nam historię jak na Dziki Zachód dotarło disco i emigranci. Oczywiście w typowy dla siebie, humorystyczny sposób. Płyta rozpoczyna się od utworu „Mambo ‘63”, który zgodnie ze swoim tytułem nawiązuje do muzyki latynoamerykańskiej. Następnie trafiamy na typowo kowbojską dyskotekę za sprawą „She’s Mine”. Jednak również tutaj pobrzmiewają hiszpańskie dźwięki, które musiały się przedostać przez granicę z Meksykiem. „Frakkus’s Dilemma” przynosi nam brzmienia syntezatorów charakterystycznych dla „plastikowych lat osiemdziesiątych”. Podobne klimaty jeszcze będą się pojawiać na tym krążku w dużych ilościach. Czwarty w kolejności jest umieszczony pierwszy potencjalny przebój w całym zestawieniu, czyli „Karateporno”. Szybki, bardzo taneczny i oczywiście jeszcze bardziej kiczowaty. Prowadzony przez „nowoczesne” klawisze prosto z epoki disco i mocno funkowy bas. Krótko mówiąc: naprawdę udany kawałek. Dalej mamy chwilę uspokojenia, gdyż „po szybkim utworze musi być wolny – takie są zasady muzykowania” jak mawiał pewien polski „artysta”. Tą chwilą uspokojenia jest łzawy „Moving Far”. Na szczęście „Neue Far” sprawia, że wracamy do właściwego klimatu – tanecznie i niekoniecznie poważnie. Pod numerkiem siedem się absolutnie najlepsza kompozycja, jaka trafiła na „12 Catchy Tunes (We Wish We Had Composed)”. Mowa o „Na-Na-Na-Na”. Jest to piosenka, za którą muszą odpowiadać przybysze z Italii, którzy trafili na Dziki Zachód. Pełno, więc w niej melodii, jakich nawet Eros Ramazotti by się nie powstydził i dancingowo-weselnej rytmiki zapraszającej do tańca. Swoje robi też ogromny aplauz wsamplowany w utwór… Dalej Mitch & Mitch nie zwalniają ani na moment, gdyż „Porque No Me Quieres” jest ciągiem dalszym szaleństwa na parkiecie. Dopiero „Wendekreis Des Krebses” pozwala złapać oddech. Z kolei „Warjatuncio” nawiązuje do wieśniackich melodii tworzących ścieżkę dźwiękową do pierwszych niemych filmów. „Samuu (You’ve Got It)” jest okazją do posłuchania duetu wsamplowanego tajemniczego głosu śpiewającego zwrotkę w bodajże japońskim języku i Macia Morettiego udzielającego się w typowo kowbojskim refrenie. Na zakończenie mamy powrót na dyskotekę w pełnej krasie za sprawą „Pizzaman”. Jest, więc szybko, prosto i melodyjnie. Klawisze grają, ręce klaskają. Mówiąc o tej płycie koniecznie trzeba pochwalić dobrą produkcję Maćka Cieślaka ze Ścianki (ale w końcu ten facet ma już swoją renomę),oraz bogatsze aranżacje utworów (liczne użycie instrumentów klawiszowych, perkusyjnych i innych „dźwiękodajków”). Jednak wydaje mi się, iż muzyka Mitch & Mitch straciła przez to swój niepowtarzalny charakter. Mimo że poczucie humoru nadal jest łatwo odbieralne i sprawia, że uśmiech się pojawia na twarzy, to jednak nie jest to już kompletny pastisz, jak to miało miejsce na „Luv Yer Country”. Doceniam to, że muzycy rozwinęli swoje inspiracje, przez co utwory są ciekawsze, a całość jest bardziej eklektyczna, ale.. ja oczekiwałem czegoś naprawdę wybitnego, co rzuci mnie na kolana i sprawi, że nie będę mógł przestać się śmiać. Do tego z jakością utworów różnie bywa – obok piosenek naprawdę świetnych jak np. „Na-Na-Na-Na” pojawiają się ledwie udane a nawet poprawne jak. np. „Moving Far”. W każdym razie jako całość płyta jest dobra, może nawet bardzo dobra, ale ja czekam na genialny album Mitch & Mitch. Znając potencjał tego zespołu wydaje mi się, że nie będę musiał długo czekać… Jednak na razie to „12 Catchy Tunes (We Wish We Had Composed)” będzie musiała mi poprawiać nastrój.

Related posts