Pomimo że Lulu Wang ma w swoim dorobku już parę produkcji filmowych, to dla polskiej publiczności jest ona twórcą wciąż jeszcze anonimowym. Sytuacja ta może się zmienić na skutek jej najnowszego filmu Kłamstewko, który zdobywa liczne nominacje na międzynarodowych festiwalach. Amerykańsko-chińska produkcja stanowi komediodramat łączący dwie kultury, co samo w sobie jawi się jako ciekawy punkt wyjścia do dalszych rozważań kulturowo-społecznych.
Kłamstewko przed widzem ujawniane jest niemal od razu – rodzina decyduje się ukryć przed babcią – Nai Nai, wiadomość o śmiertelnej chorobie. Jak jednak uzasadnić zlot całej rodziny rozproszonej po świecie, nie ujawniając przy tym tajemnicy? Rozwiązaniem okazuje się huczne wesele kuzyna, które można zorganizować w Chinach. Mieszkająca w Nowym Jorku główna bohaterka – Billi, będzie zmuszona nie tylko do zmierzenia się z perspektywą utraty ukochanej osoby, ale także odnalezienia sięw nowej przestrzeni znanej z dzieciństwa. Historię Lulu Wang objęła słodko-gorzką wymową, która utrzymuje się przez cały seans, zaskakując odbiorcę swoją nieoczywistością. Naturalnie prezentowane w filmie żarty nie są typowo gagowe, a operują na słowie i geście w inteligentny sposób. Prawdopodobnie Kłamstewko nie rozbawi widza do łez, ale może wzruszyć dogłębnie, choć niezwykle ostrożnie odwołuje się do emocji.
Obraz Lulu Wang jest przede wszystkim interesujący z uwagi na podejmowane wątki społeczno-kulturowe. W pierwszej kolejności mamy zestawienie mitycznego spojrzenia na Amerykę oraz stereotypowego na komunistyczne Chiny. Reżyserka nie próbuje oceniać tych dwóch światów – prezentuje wprawdzie rozwój dokonujący się w tym azjatyckim kraju, jednak stawia duży znak zapytania co do wprowadzanych przemian. Przemiany te wpływają bowiem na wyznawane wartości, podważając przede wszystkim istotę najmniejszej jednostki społecznej, jaką jest rodzina. Wang zwraca uwagę, że w ówczesnym świecie, który zmusza nas do biegu – niezależnie od położenia geograficznego – wciąż powinniśmy znaleźć czas dla najbliższych. Zasadniczo nie stanowi to świeżości w kinie, a wręcz przeciwnie – może brzmieć jak powielanie schematów. Jednak metoda realizacji – kolorystyka (ciepłe, choć niewyraziste barwy), sposób kadrowania (dużo zbliżeń na twarze bohaterów), muzyka (momentami zaskakująca!) – nadaje produkcji nietypowego klimatu.
Niewątpliwie każdą scenę kradnie duet Awkwafina (jako Billi) – Shuzhen Zhou (w roli Nai Nai) – ciepło bijące od tych aktorek przelewa się przez ekran. W przypadku pierwszej odtwórczyni roli bez wątpienia świetnie poradziła sobie z koniecznością emanowania emocjami przy minimalnej warstwie dialogowej. Trudno nie uwierzyć, a tym samym nie dzielić z bohaterką poczucia zagubienia, niepewności oraz rozgoryczenia. Natomiast Shuzen Zhou idealnie wpisuje się w obraz babci, która wybaczy wszystko, a jednocześnie stanowi personę o niezwykłej sile.
Kłamstewko jest czułą opowieścią o istocie rodziny jako jednostki spajającej różne osobowości prowadzące odmienny tryb życia. Lulu Wang zdaje się sygnalizować, że familia staje się tym ważniejsza w dzisiejszych czasach, im większe stają się odległości dzielące poszczególnych członków rodziny – odległości również te kulturowe i językowe. Rodzinny dramat pozbawiony niepotrzebnego krzyku, a otoczony warstwą lekkiego humoru nakazuje odbiorcy dokonania autorefleksji w zakresie jego własnego postępowania. Niezwykle ważny film, który niestety z uwagi na kameralną formę może pozostać niezauważonym.
ocena: 7/10