Magazyn Recenzja 

(Auto)destrukcja – recenzja książki „Unicestwienie”

Bodźcem dla mojego nagłego, ale szczerego zainteresowania tytułem książki był film, a właściwie sam trailer. Natalie Portman z karabinem na ramieniu, przemierza usiane kępami traw pustkowie, aby przejść przez coś na wzór ogromnej bańki mydlanej. To granica Strefy X. W tle słyszymy niepokojącą muzykę, która może niektórych przyprawiać nawet o ciarki. Zwiastun „Anihilacji” dostaliśmy już we wrześniu od Paramount Pictures, ale sama książka miała premierę w 2014 roku i nosi tytuł „Unicestwienie”.

Jeff VanderMeer to utytułowany amerykański pisarz, specjalizujący się w gatunku fantasy i science fiction. Jest też jednym z autorów definiujących podgatunek new weird. Warto dodać, że dwukrotnie zdobył on nagrodę World Fantasy Award, jest też publicystą „Publishers Weekly” i „The Washington Post”. Jego powieści tłumaczone są na piętnaście języków. W Polsce rozpoznajemy go dzięki cyklowi zatytułowanemu „Ambergris”. Trylogia, z której wywodzi się „Unicestwienie”, Southern Reach została przełożona przez Annę Gralak dla wydawnictwa Otwarte.

Southern Reach to organizacja skrywająca niejeden sekret, która cyklicznie wysyła misję do Strefy X. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, co jest miarą sukcesu wypraw, ale ostatnie jedenaście z nich było tragiczne w skutki. Ludzie umierali, zabijali się nawzajem lub popełniali samobójstwa. Tym razem zdecydowano wysłać ekipę składająca się tylko z kobiet: psycholożki – lidera misji, antropolożki, geodetki i biolożki – głównej bohaterki, pełniącej funkcję narratora.

Autor wyposażył postacie w odmiennie cechy i umiejętności. Biolożka, która wykazuje zachowania raczej introwertyczne, zmaga się z myślami, intensywnie analizuje motywacje pozostałych uczestników ekspedycji. Rodzą się w niej liczne wątpliwości. Wyprawa to również moment odosobnienia od życia pozostawionego przed barierą Strefy. To próba rozliczenia samej siebie, relacji z najbliższymi oraz przeszłości.

VanderMeer nie zarysowuje wyraźnie jednego frontu. Jest to niewątpliwym atutem, ponieważ zostawia czytelnikowi wybór. Kto jest antagonistą, a kto protagonistą? Czy da się w prosty sposób ich pogrupować? Czy świat przedstawiony również potraktujemy jako bohatera? Z kolejnymi stronami książki będzie on bowiem spowity coraz gęstszą mgłą tajemnicy. Ilość pytań narasta, natomiast rozwiązań jest jak na lekarstwo.

Strefa X to oddzielny świat z własnymi regułami. Dla nas, ludzi zanurzonych w „normalności” jest on obcy, budzący niepokój, a nawet strach. W trakcie lektury przemknie myśl czy kolejni emisariusze nie są swego rodzaju pożywieniem? Ofiarą dzięki której nasza cywilizacja zyska na czasie. Ale czy to my sami nie dążymy do unicestwienia? Czy Strefa nie odzwierciedla naszych autodestruktywnych zachowań? Mam nadzieję, że druga część powieści ponownie nie udzieli mi odpowiedzi.

Related posts

Leave a Comment