Film Magazyn Netflix Recenzja 

„Zatrzyj ślady”: W lesie dziś zaśnie ktoś

Tak właśnie chciałby żyć bohater grany przez znakomitego Bena Fostera – jako weteran wojenny, mający ewidentny problem z powrotem do normalności, szuka swojej alternatywnej drogi, która pozwoli mu na adaptację do nowych/starych warunków. Problem w tym, że ma on nieletnią córkę, która niejako zmuszona jest do pozostawania z nim, a przy okazji do przyspieszonego dorastania, bo ojcu w sposób oczywisty trzeba pomóc. Dziewczynę gra Thomasin McKenzie, która jest najważniejszym walorem nowego filmu Debry Granik, twórczyni Do szpiku kości, dzięki któremu Jennifer Lawrence jest wciąż (choć z krótką przerwą) jedną z największych gwiazd światowego kina.

Zatrzyj ślady to kolejny w karierze Granik film o trudnych relacja rodzinnych, w których okazuje się, że to ta młodsza osoba szybko staje się dojrzalsza i niejako przy okazji przejmuje kontrolę na sytuacją rodzinną. Bez Tom Will nie przeżyłby pewnie jednego dnia, co jest mu zresztą bardzo trudno przyznać. Dlatego właśnie, jak tylko ma możliwość, to próbuje wyrwać się z narzuconej struktury społecznej – nie chce mieszkać w domu, nawet tymczasowym. Nie chce pracować dla kogoś, nie widzi tego jako drogi dla siebie. Jego zachowanie po części uzasadnić należy traumą wojenną, której właściwie do końca nie poznajemy. Po części jednak ta postawa wynika z jego daleko posuniętego egoizmu, przez który Will nie jest postacią łatwą do polubienia. Paradoksalnie dużo łatwiej jest nam go zrozumieć, niż poczuć do niego sympatię i to nawet mimo wielkich starań świetnego Fostera. Dużo bardziej naturalnie tworzy się więź między nami a Tom – Granik wie jak portretować młode kobiety. Wie też jak prowadzić młode aktorki. Dzięki niej Lawrence była pierwszy raz w swoim życiu nominowana do Oscara. Niewiele brakowało, aby to samo spotkało Thomasin McKenzie, która bryluje w tym nierównym, nieco zbyt zdystansowanym emocjonalnie filmie.

Do szpiku kości to był dla mnie koncert emocji. Tutaj mamy tylko lekką przygrywkę, która płynie głównie dzięki dobrze dobranym aktorom, bo Granik trochę zapomina o tym, że przydałoby się stworzyć jakiś background ich historiom. Przez to Will i Tom poruszają się bardziej pomiędzy jedną a drugą scenografią, mimo że niemal zawsze jest ona żywa. Być może właśnie dlatego film z Lawrence stawiam nieco wyżej, bo „przeorał” mnie emocjonalnie. Zatrzyj ślady to wciąż sygnał, że Debra Granik jest jednym z ciekawszych głosów amerykańskiego kina niezależnego, który jednak potrzebuje trochę więcej skupienia. Ale tylko tego, bo rękę do aktorów ma jak mało kto.

Related posts

Leave a Comment