Film Magazyn Netflix Recenzja Serial 

„Afterlife”: Ricky Gervais na bardzo poważnie

Sezon pierwszy Afterlife to prawdziwa rewelacja ze znakiem jakości Ricky’ego Gervaisa. Drugi wygląda na niepotrzebny, ale wciąż miło było się spotkać z bohaterami poznanymi w otwierającym. Jedno jest pewne, po obejrzeniu wszystkich 12 odcinków – Ricky jest nie tylko mistrzem komedii, ale potrafi też subtelnie pokazywać swoją dramatyczną, bardziej refleksyjną stronę.

Tony to facet przegrany. Z jednego podstawowego powodu – jego żona umarła niecały rok temu na raka. Od tego momentu nie może się pozbierać. Jedynym powodem do wstania z łóżka i nie zabicia się każdego dnia, jest konieczność nakarmienia ukochanej suczki Brandy. Jednak powoli, dzięki spotkaniom z kolejnymi ludźmi, zaczyna odnajdować sens życia i traktować okres żałoby jako terapię.

Ricky Gervais, podobnie jak przy swoich bardziej znany serialach – The Office i Extras – nie tylko gra tu główną rolę, ale też reżyseruje i pisze wszystkie odcinki. Co prawda do reżyserowania nie ma tu za dużo, ale dzięki jego sprawnej pisarskiej ręce oraz doskonale dobranej obsadzie, Afterlife pozostaje bardzo mocnym, wzruszającym przeżyciem. Gervais nie zapomina o swoich korzeniach – jest mnóstwo momentów w tym serialu, w których śmiałem się w sposób niekontrolowany. Choćby wszystkie „sesje” z psychiatrą, który jest absolutnym debilem i można się tylko zastanawiać, dlaczego Tony, a później Matt dalej go odwiedzają.

Afterlife poza rozrywką, przedstawia też w wiarygodny sposób drogę, podczas której Tony przepracowuje śmierć swojej ukochanej – od absolutnego marazmu, przez względną normalność, po otwarcie się na nowe znajomości. Jest to wzruszająca, rozczulająco szczera podróż, którą Gervais prezentuje z przeszywającą empatią, trafnie i poruszająco.

Drugi sezon Afterlife jest powtórką z rozrywki, z mniejszą ilością celnych spostrzeżeń, ale na szczęście z zachowaniem świeżości humoru, której Gervaisowi nie sposób odmówić. Ekipa, która zebrał na ekranie, m.in. jak zawsze wspaniała Penelope Wilton, ale nie tylko ona, bo cała obsada jest tu wyborna, bawiła się kręcąc ten serial wyśmienicie. I jak rzadko w podobnych sytuacjach, zapewniła tę zabawę także widzom. Dlatego mimo pewnych słabości drugiej odsłony tego serialu, polecam obejrzeć wszystkie dwanaście odcinków, choć prawdziwym telewizyjnym złotem pozostaje sześć z sezonu 1.

Related posts

Leave a Comment