Film Magazyn Recenzja 

Bajka o Kopciuszku – recenzja filmu „Jak poślubić milionera?”

Grudzień sprzyja wprowadzaniu na wielki ekran polskich komedii romantycznych tak, jakby dystrybutor liczył, że skoro Listy do M. miały skok frekwencyjny, to na pewno wszystkie inne również będą cieszyły się sporą popularnością. Po 1800 gramów, który reklamowany był jako typowy film świąteczny, nadszedł czas na kolejną produkcję Filipa Zylbera (po Serce nie sługa), w której śnieg także się pojawi. Jak poślubić milionera? jest kalką holenderskiego obrazu z 2004 roku Prestiż, splendor i blask, co już powinno sugerować widzowi, że nie ma co liczyć na wyszukaną fabułę.

Najnowsza produkcja Zylbera wciąż wpisuje się w nieciekawy nurt polskich komedii, czyli odwoływanie się do bajki o Kopciuszku, pokazywanie bogatej Warszawy oraz chęć odcięcia się od przepychu na rzecz rodzinnych wartości. Główna bohaterka – Ala, jest w kiepskiej sytuacji rodzinnej, stąd aby utrzymać siebie i syna pracuje na dwa etaty. Zrządzeniem losu spotyka Sonię, autorkę poradnika o jakże chwytliwym tytule Jak poślubić milionera? Nie łudźmy się, że warsztaty, w których biorą udział bohaterowie, mają na celu przynieść im miłość – nastawieni są oni na związek mający im przynieść korzyści majątkowe. Wątek sam w sobie jest niesmaczny, niejako z góry ustalający, że to kobiety szukają mężczyzny z bogatym portfelem, co pogłębia niepotwierdzone stereotypy.

Wracając jednak do fabuły filmu, o ile nie jest ona typowo telewizyjna (jak w choćby 1800 gramach), to wciąż nie można liczyć na ciekawe rozwiązania, czy nieoczekiwane zwroty akcji. Irytujący jest głos Foremniak z off’u, który sugeruje głównej bohaterce, jak powinna postępować. Jednocześnie znacząco zredukowano kadry wprowadzające w lokację (zdjęcia z perspektywy lotu ptaka), co nie wybija widza z filmowego rytmu. Pod kątem technicznym Jak poślubić milionera? wciąż odbiega od polskich średniaków, jednak w rodzimej kinematografii mieliśmy o wiele gorzej wyprodukowane obrazy, których nie dało się oglądać (patrz: Porady na zdrady czy PolandJa).

Dużym atutem produkcji Zylbera jest Małgorzata Socha – aktorka potrafi płynnie zmieniać się z kopciuszka w gwiazdę na balu charytatywnym, jednocześnie nie tracąc przy tym uroku. Socha pozostaje przy tym naturalna, nie irytując swoją osobą na wielkim ekranie. Nie można tego powiedzieć o innych aktorach – zarówno Michał Malinowski, Justyna Steczkowska czy Julia Wieniawa-Narkiewicz, cechują się taką sztucznością, iż trudno zagłębić się w filmową przestrzeń.

Nie oszukujmy się, Jak poślubić milionera? to nie jest dobra produkcja, a na skali ocen rysuje się jako mierna. Humor nie jest szczególnie wyszukany i choć wprawdzie pojawi się kilka momentów wywołujący uśmiech, to wciąż za mało, aby określić ten obraz mianem komedii. Całość ratuje niewątpliwie Małgosia Socha, która jako jedyna wczuła się w portret swojej postaci – film zapewne zyskałby, gdyby reszta obsady nie była jedynie chwytliwymi nazwiskami. Najwyższy czas, aby odrzucić powtarzanie stereotypów i poszukać tematów nie tylko interesujących, ale i niepowielanych na wielkim ekranie. Gdyby twórcy tak szybko znaleźli odpowiedź na pytanie: jak nakręcić dobry film, jak na tytułowe pytanie o poślubienie milionera, to mielibyśmy arcydzieło.

Ocena: 3/10

Related posts

Leave a Comment