Bez kategorii Film Magazyn Recenzja 

Czy „Skywalker Odrodzenie” to godne zakończenie sagi Gwiezdnych Wojen? – zbiorowa recenzja Kalejdoskopu

TOMASZ POBORCA

Największe rozczarowanie roku i jeden z najgorszych epizodów całej sagi. Jako fan Gwiezdnych
Wojen zaznajomiony być może z kanonem bardziej niż przeciętny widz, który ogranicza się jedynie do produkcji kinowych, jestem wręcz bezgranicznie otwarty na budowanie świata, nowe elementy, moce, rozwiązania, bohaterów, itd. Tym bardziej, nie przeszkadza mi żaden wybór w tym charakterze, co uważam za ważne podkreślenie w chwili, gdy większość ludzi porównuje fabułę z własnymi oczekiwaniami. Scenariusz – tu leży przyczyna porażki. Nie tyle jego zawartość merytoryczna, co konstrukcja narracyjna. Tak się po prostu nie da opowiedzieć przejmującej historii. […] Najlepszym przykładem chaotycznego pisania jest […] śmierć pewnego członka załogi Sokoła Millenium. Albo się podejmuje odważne decyzje albo się nie robi tego wcale. Niestety, ale takich scenek, które być może działałyby w próżni, ale nie tworzą kompletnego ciągu przyczynowo-skutkowego, jest mnóstwo – składa się z nich niemal cały film. Kylo Ren i Rey są bardzo bogatymi postaciami, a ich więź zbudowana w Ostatnim Jedi zostaje jeszcze bardziej rozwinięta, co z kolei daje zupełnie nowe możliwości w scenach akcji i walki na miecze. Jest jeszcze Babu Frik, czyli uroczy mechanik, którego „łohohoho” już od ponad tygodnia zastąpiło mi standardowy dźwięk powiadomienia w telefonie.
Ocena: 3/10

OLEK MŁYŃSKI

Jak na opowieść, w której jest tyle akcji, bardzo mało się w niej dzieje. A tym bardziej czegoś
ciekawego, czy zaskakującego dla tej franczyzy. Rozczarowująca w tym filmie wydawała mi się
jego zachowawczość oraz wywieszenie białej flagi przez dział kreacji, i przekazanie steru działowi marketingu. Najsmutniejsza wydaje mi się jednak zepchnięta do kąta historia postaci Kelly Marie Tran – Disney, świadomie lub nie, pokazał tą decyzją, że nienawistne, pełne bigoterii komentarze w internecie zostaną przez nich wysłuchane.

ADAM KROŚNICKI – MIDOŃ

Star Wars: Skywalker Odrodzenie to moja ulubiona część najnowszej trylogii, obok The Last Jedi! Bawiłem się doskonale i dostałem to co chciałem. Elementy pełne nostalgii zgrabnie przeplatały się ze świeżymi pomysłami. Podczas scen akcji cieszyłem się jak dziecko. Relacja między Kylo a Rey jest świetnie rozpisana. Uważam, że Ben Solo to najlepszy psychologicznie antagonista sagi. Widzę wady, nie jestem entuzjastą niektórych rozwiązań, dostrzegam drobne głupstwa, ale nie ukrywam, że wzruszyłem się pod koniec. Cieszę się z takiego zakończenia mojej ulubionej franczyzy.

JAN KRZAKOWSKI

Do obejrzenia dziewiątej części niezapomnianej dla mnie sagi Star Wars, zmusiłem się wbrew własnym przekonaniom. Czułem, że mimo z góry negatywnego podejścia jakie mam do nowej trylogii, powinienem pożegnać się z uwielbioną sagą, dając JJ Abramsowi drugą szansę, licząc na nieco świeższy powiew ze strony tego serii. Mimo mojego odgórnego podejścia do Skywalker, Odrodzenie, które z pewnością nie uprawnia mnie do napisania obiektywnej opinii, postanowiłem dodać swoje skromne dwa gorsze na temat mojego ostatniego przystanku w międzygalaktycznym expressie jakim jest seria filmów Star Wars, czując że jest to najstosowniejsza forma pożegnania, na jaką mnie stać. Wiedzcie jedynie, że świadomy jestem swojego stronniczego podejścia i z wielką chęcią zignoruje wszelkie oznaki rozsądku, w celu ujawnienia tak ważnego przemyślenia. Od seansu minął już tydzień, który spędziłem na dogłębnej analizie i interpretacji tegoż dzieła, kontemplując każdą linijkę dialogu oraz każdy kadr jakim zostałem uraczony. Dokonałem serię skomplikowanych obliczeń w celu zrozumienia głębi jaką JJ Abrams ukrył w Skywalker. Bez zbędnych dygresji, film Skywalker, Odrodzenie jest z pewnością filmem z serii Star Wars i niczym więcej niż kolejnym filmem z tej serii, z nieco większą ilością fan servicingu, który nie zasługuje na więcej niż

5/10

TOMASZ SURMACZ

Nowe “Gwiezdne Wojny” z pewnością nie zasługują na tak miażdżącą krytykę, jaka z niektórych stron spada na produkcję. Nie jest to film koszmarny – lecz koszmarnie przeciętny. Trudno mi przywołać moment, który zapadłby mi w pamięć i zaskoczyłby mnie w znaczący sposób, a to za te momenty najbardziej cenię sobie “Ostatniego Jedi”. Do tego dochodzą problemy, które nowa trylogia miała od samego początku, czyli brak pomysłów zarówno na fabułę, jak i na świat przedstawiony. Kreatywność twórców kończy się na podnoszeniu do potęgi pomysłów z oryginalnych filmów – zmartwychwstały Imperator z flotą jeszcze-potężniejszych-niż-ostatnio niszczycieli budzą grozę równie skutecznie, co “ulepszona Gwiazda Śmierci” z “Przebudzenia mocy”. Niestety, tak się kończy, gdy z serii o konkretnym zamyśle fabularnym i światotwórczym, robi się podobną Marvelowi franczyzę.

MACIEJ STASIERSKI

 Star Wars: The rise of SKywalker to bez dwóch zdań najgorszych film sequelowej trylogii. Powiem więcej – nie wiem, czy to nie były najgorszej „Gwiezdne wojny” ever. Znane są wątpliwości (eufemistycznie rzecz ujmując) dotyczące trylogii prequelowej, która była pełna niewykorzystanych (jeszcze jeden eufemizm) pomysłów. Ale to co stało się tutaj, przeszło moje oczekiwania. Dlaczego? Dlatego, że Rian Johnson w „Ostatnim Jedi” zbudował podwaliny pod fantastyczne kino rozrywkowe, oparte na dobrze skrojonych bohaterach i relacjach, które inspirowały, potrafiły nawet ekscytować. Panowie Abrams i Chris Terrio rozprawili się z nimi w tym scenariuszu, który zamiast nadbudowywać kolejne warstwy tych relacji, przejechał się po nich niczym walec. W kontekście Kylo Rena i Rey, wszystko zostało postawione na głowie, sceny między nimi z ciekawych i budzących napięcie, zmieniły się w kuriozalne i emocjonalnie niekomfortowe. […] Czy coś mi się w tej części podobało? Na pewno jest powalająco nakręcona. Jeśli już macie chęć się wybrać na „Skywalker. Odrodzenie”, to na pewno do Imaxa lub innego kina z wielkim ekranem i dobrym nagłośnieniem. Jednak reszta to mieszanka beznadziejnego scenariusza, postaci wygranych na autopilocie i kłaniania się fanom, którzy wieszali psy na „Ostatnim Jedi”, zdecydowanie najmocniejszej części sequelowej trylogii. Jeden z największych zawodów roku stał się faktem. (Tekst pochodzi ze strony Watching Closley)

Related posts

Leave a Comment