Film Magazyn Netflix Recenzja Serial 

„Kalifat”: Fanatyzm skleja powieki

Mimika jest rodzajem odrębnego środka komunikacji. Napięcie poszczególnych mięśni na twarzy zazwyczaj u każdego znaczy to samo. Kiedy oglądam filmy najczęściej łączę człowieka z jego ciałem, traktuję jako całość. Co zrobić kiedy kino opiera się na portretowych ujęciach, a bohaterowie w połowie scen noszą hidżab? Wtedy odkryłam, że oczy mają swój własny język. 

Ostatnio algorytm Netflixa podsunął mi serial Kalifat. Jego krótki opis sugerował zupełnie inną rzeczywistość, z jaką spotkałam się po bliższym zapoznaniu. Mogę powiedzieć, że to zdawkowe niedopracowanie w pewnym sensie zrozumiałam. 

Serial składa się z ośmiu odcinków, więc można się domyślać, że fabuła z założenia musi być choć trochę rozbudowana. W Kalifacie jest ona na tyle zawiła, że raz zapytana o to, co oglądam zaczęłam się jąkać, kompletnie nie mogąc poskładać zdań w sensowną całość. Nawet teraz, kiedy serialowa rzeczywistość została już przetrawiona, to dalej zastanawiam się, jak zwięźle opisać Kaliat. Jeżeli napiszę, że fabuła opiera się na planowanym ataku terrorystycznym w Szwecji, nie skłamię, ale przekażę zdecydowanie za mało. 

Wchodząc w świat Kalifatu, którego twórcą jest Wilhelm Behrman, znalazłam się w centrum liberalnego państwa i jego zupełnego przeciwieństwa. Szwecja przedstawiona jest w nim jako kraj, gdzie ludzie mają wybór, jak chcą pokierować swoim życiem. Obrazy Syrii stają się przy tym niczym wyciągnięte ze słownika antonimów. Tam panują niezrozumiałe zasady. Kobiety sprowadzone są do roli przedmiotów, które posiąść można przy pomocy odpowiedniej liczby monet w sakiewce. Ludzie giną w imię religii, poświęcają się zasadom, które zostały wpojone im jako ich własne. 

Dwa odrębne światy łączą się ze sobą poprzez sprzeczne ideologicznie osoby. Podróżnik jest agentem ISIS, który ukrywa się pod różnymi tożsamościami, planuje ataki terrorystyczne, gromadząc wokół siebie rzesze kolejnych wyznawców radykalnego islamu. Drugą postacią jest pracowniczka SÄPO (szwedzkiej służby specjalnej odpowiadającej za bezpieczeństwo wewnętrzne i kontrwywiad). Fatima stara się walczyć z terrorem, którym poddawane są coraz młodsze osoby. W Szwecji znajdują się spryciarze, który odnajdując osobę o arabskich korzeniach, przeciągają je na stronę radykalnego islamu. 

Serial pokazuje ciekawe procesy. Oglądając Podróżnika, który opowiada niestworzone historie o Syrii, mimo znajomości prawdy, wierzyłam mu. Zaczęło mi się wtedy wydawać, że może chodzi mu o coś innego, nie ma złych zamiarów. Wierzyłam mu w ten sam sposób, co dziewczyny, które próbował zmanipulować do wyjazdu. Najbardziej uderzającym jest jednak transformacja bohaterów, którzy z “normalnych” nastolatków zmienili się w islamskich radykałów. Towarzyszyłam im od początku do końca. Obserwowałam zachodzące w nich zmiany, coraz bardziej bojąc się ich i o nich. 

Tutaj mogę się zatrzymać. Koniec nie wygląda u każdego tak samo. Niektóre nie są wytłumaczone, kolejne wydają się pozostawione na następny sezon, a jeszcze inne burzą pewność, którą zbudowałam sobie przez cały serial.

Uważam, że Kalifat to produkcja, która ma szerzyć świadomość o tym, że radykalni islamiści, też są ludźmi. Kiedy wiara zmusza ich do założenia na siebie ładunków wybuchowych, a następnie zamknięcia kłódki na środku swojej klatki piersiowej na klucz, są nimi nawet bardziej niż wcześniej, bo wtedy rodzi się prawdziwy strach. Oni wcale nie mają pewności, że chcą zginąć, ponieważ ten fanatyzm religijny jest napędzany przez kogoś innego. Szwedzka produkcja uświadomiła mi, że świat sprytnie przeinacza fakty, a religia wykorzystuje jej wyznawców. 

Related posts

Leave a Comment