Magazyn 

Kasabian „Empire”

Zespół Kasabian debiutował dwa lata temu. Panowie z Leicester zdobyli popularność głównie za sprawą impertynenckich wypowiedzi wokalisty Toma Meighana ( Kasabian najlepszym zespołem świata i tym podobne przechwałki utrzymane w duchu dobrej madchesterskiej tradycji ) oraz ciekawej mieszanki rocka i elektroniki, która odmłodziła nieco, zdominowaną przez zapatrzonych w tradycję nowojorczyków, scenę muzyczną. Na drugiej płycie grupa konsekwentnie rozwija swój styl. Wybór producenta podpowiada, w jakim kierunku podąża zespół. Jim Abbis odpowiedzialny jest za dyskotekowe brzmienie debiutu The Music i eksperymentalne wycieczki Placebo na „Sleeping with Ghosts”. I rzeczywiście, w wielu utworach na „Empire” elektronika z aranżacyjnego smaczku staje się dominującym środkiem muzycznego wyrazu. Zwrotki „Stuntman” atakują nas dyskotekową pulsacją. Zawrotne tempo utrzymuje się podczas melodyjnego, rozmytego refrenu. Wstęp „Sun Rise Rise Flies”” przypomina Primal Scream z czasów „Evil Heat”, a „Last Trip (In Flight)” przywodzi na myśl skojarzenia z ostatnią płytą The Kills, „No Wow”. W „Seek & Destroy” miło pobrzmiewają oldskulowe klawisze. Panowie pozostają jednak wierni zasadzie muzycznego synkretyzmu. Bawią się elektroniką, sięgają także po inne instrumenty. Na płycie usłyszymy trąbkę ( „The Doberman” ), wiolonczelę i skrzypce ( „Sun Rise Light Flies” ). Słowem: „Empire” to album nagrany z rozmachem. Na szczęście przepych udało się połączyć z dobrymi kompozycjami. Dwa pierwsze single – „Empire” i „Shoot The Runner” – szybko wpadają w ucho za sprawą dziarskiego rytmu i chwytliwych melodii. Ujmuje także nieco beatlesowskie „Me Plus One” z gitarą akustyczną i skrzypcami w tle. Finałowe „The Doberman” pięknie się rozwija aż do, moim zdaniem trochę patetycznego, solo na trąbce. Wciąga też wspomniane mocno elektroniczne, pulsujące „Stuntman”. Nie przekonuje mnie za to słodkawa ballada „British Legion”. Z pewnością sporym nadużyciem semantycznym byłoby okrzyknięcie drugiej płyty Kasabian przełomowym albumem. „Empire” to zbiór ciekawych, przemyślanych kompozycji. Miło posłuchać zespołu, który nie boi się i umie poeksperymentować.

Related posts