Film Magazyn 

,,Konwój”, czyli jak się zgubić w drodze do piekła

Maciej Żak Konwojem staje w szranki o mocną pozycję w świecie kina męskiego. Pochyliwszy się nad swoim filmowym projektem, wyselekcjonował elementy, które miałyby zaważyć o jego sukcesie. Wśród obsady pojawiają się m.in. Janusz Gajos, Robert Więckiewicz, Przemysław Bluszczcrème de la crème prawdziwych twardzieli srebrnego ekranu. Ich postacie uwikłane są w intrygę, która w zwiastunie balansuje na granicy thrillera i dramatu: oto dyrektor więzienia (w tej roli Gajos) wyznacza ludzi, mających konwojować na drugi koniec Polski bardzo niebezpiecznego przestępcę, który uniknął kary śmierci na mocy amnestii.

Wśród wytypowanej ekipy służb więziennych znajdziemy przegranego z życiem heroinistę sierżanta Zawadę (Więckiewicz), zadaniowca sierżanta Berga (Bluszcz), wojskowego ochroniarza (Simlat) oraz jeszcze idealistycznie nastawionego młodziana Feliksa (Ziętek). Ten ostatni znalazł się w konwoju przypadkiem. Jest również zięciem, a jednocześnie solą w oku pana dyrektora Nowackiego, który nie brał go pod uwagę, planując transport więźnia. Sprawa robi się niewygodna, gdyż młody jest zbędnym elementem układanki, którą dyrektor przygotował, by realizować swoje partykularne cele.

Fantastyczna czwórka wyrusza w podróż na Śląsk. Wraz z postępem podróży odkrywane są coraz to kolejne karty, atmosfera się zagęszcza. Poznajemy bliżej każdą z postaci oraz sieć powiązań między nimi. Zamknięci w puszce konwojowej furgonetki przyglądamy się bohaterom, który wprawdzie są wyraziście zarysowani – scenarzysta nadał mi wyraźne rysy charakterologiczne, jednak mocno przesadził w konturach. Przejaskrawieni, wynurzają się z klaustrofobicznych mroków ciężarówki niczym upiory, jednak sama koncepcja filmowania z perspektywy ciasnoty pojazdu dobrze oddaje klimat historii. Komunikacja między konwojentami polega przede wszystkim na obrażeniu swoich matek i nie tylko. Krzyk oraz przemoc słowna i fizyczna, które – nie wątpię – są obecne w tym zawodzie, dominują nad akcją. Jest ona wiązanką dynamicznie zmieniających się epizodów, zmierzających do kuriozalnego finału, ubogaconego poetycko o retrospekcje. Wiele nie wnoszą one do historii, a są dodatkową okazją do tego, by pan Żak mógł przypomnieć, że właśnie oglądamy kino prawdziwie męskie, owłosione na klacie i nie idące na kompromisy. Delikatne panie lepiej niech zakryją oczy!

Doceniam jednak to, że ręka scenarzysty poprowadziła postaci w zakamarki odcieni szarości. Nie wobec wszystkich jednak był tak łaskawy. Obsadzenie Mirosława Zbrojewicza w roli księdza nosi znamiona autoironii, a talent Agnieszki Żulewskiej wykorzystany został w kilku drobnych scenkach, ograniczających się do zilustrowania roli wiernej żony. Pozostali bohaterowie są niejednoznaczni moralnie, tym samym Maciej Żak w swoim filmie dotyka wielu bardzo ciekawych problemów, z którymi boryka się polski system więzienny. Kwestia resocjalizacji oraz warunków obywania kary, a także problemy etyczne związane z wymierzaniem sprawiedliwości – kto powinien decydować o życiu drugiego człowieka: samozwańczy kat reprezentujący wolę pokrzywdzonych czy prawomocny sąd? Żak nie pominął tych tematów, lecz w chaosie fabularnym nie dał im tyle przestrzeni, na ile zasługiwały. A szkoda, ponieważ film mógłby w ten sposób stać się punktem wyjścia do debaty publicznej na temat degeneracji polskiego więziennictwa.

Konwój chciałby być filmem z gatunku zbrodni i kary, jednak przez brak zdecydowania się reżysera, czy iść w kierunku kina w stylu Patryka Vegi, czy jednak puszczać oko do Smarzowskiego i jego ,,Drogówki”, zatrzymuje się na rozdrożu, marnując aktorski potencjał doborowej obsady. Zaprasza nas do piekła polskiego wymiaru sprawiedliwości – wchodzimy do niego od zaplecza i podglądamy je przez koralikową zasłonkę. Jestem obrażona, bo widzowie jako goście powinni być zapraszani do głównego wejścia, by wyraźnie widzieć napis ,,Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie”.

Related posts

One Thought to “,,Konwój”, czyli jak się zgubić w drodze do piekła”

  1. Olka

    Dla mnie generalnie film jest godzien uwagi pomimo kilku niedociągnięć i scen, które chętnie sama zrobiłabym inaczej. Sam pomysł na przedstawienie takiej historii jest dobry i daje do myślenia.

Leave a Comment