Z filmami Romana Polańskiego na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat bywało różnie. O ile Autor widmo oraz Rzeź oceniane były raczej pozytywnie, Wenus w futrze nawet bardzo dobrze, to Prawdziwa historia (2017) była sromotnym rozczarowaniem. Reżyser, który przyzwyczaił swoich widzów do wysokiego poziomu produkcji, borykający się z problemami natury prawnej wraca do kin z opowieścią opartą na prawdziwej historii. Oficer i szpieg nagrodzony Srebrnym Lwem oraz Nagrodą FIPRESCI na festiwalu w Wenecji zapowiadał się jako seans co najmniej solidny, jednak jak wiadomo gusta festiwalowego jury bywają zwodnicze. Zatem czy Roman Polański powrócił na swój stary dobry tor przy tworzeniu produkcji?
Fabuła obrazu skupia się na historii Alfreda Dreyfusa, który, pełniąc służbę francuskiego kapitana, zostaje skazany na dożywotnie więzienie za zdradę stanu. Całości pikanterii dodaje fakt, że mężczyzna jest pochodzenia żydowskiego, co kreowało wśród otoczenia niechęć do jego osoby. W rzeczywistości jednak Oficer i szpieg nie stanowi historii o Dreyfusie, a o Georgesie Picquart, który jako nowy szef wywiadu odkrywa, że dowody przeciwko skazanemu oficerowi mogły zostać sfałszowane. Rozpoczyna się pełna napięcia i niekiedy zwrotów akcji historia o poszukiwaniu prawdy.
Co ciekawe Roman Polański zdecydował się na bardzo klasyczny sposób prowadzenia fabuły – rezygnując choćby z wieloosobowej narracji, choć nie obyło się bez lekkiego przetasowania chronologicznego z uwagi na retrospekcje. Widz podąża praktycznie wyłącznie za postacią Picquarta, który wyrasta na miarę głównego protagonisty, co prowadzi niemal do znużenia. Spokojna, ustabilizowana praca kamerą, pozbawiona jakichkolwiek ekscesów wprowadza monotonność – tak jak bezefektywne są działania bohatera mające na celu uwolnienie Dreyfusa. Paradoksalnie pomimo tej – jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka – nudy, odbiorca może odnaleźć w Oficerze i szpieg wizualną satysfakcję, którą przynosi choćby scena pojedynku.
Najnowszy film reżysera obfituje w dialogi, co dodatkowo połączone jest z koniecznością rozróżniania francuskich generałów i innych urzędników. Przez dwie godziny widz zostaje zmuszony, aby w skupieniu śledzić fabułę, co by wraz z Picquartem rozwikłać zagadkę. Dreszczowca Polańskiego nie ubarwiono w typowe dla gatunku smaczki, a samo napięcie w rozwinięciu fabuły się zatraca, jednakże dobrnięcie do finału daje satysfakcję.
Niewątpliwie najmocniejszym atutem Oficera i szpiega jest Jean Dujardin wcielający się w rolę Picquarta. Francuski aktor – który ostatnio zachwycał publiczność w Deerskin – tworzy kolejną znakomitą kreację przyciągającą uwagę swoim charyzmatycznym sposobem bycia. Wyrazista sylwetka Dujardina niemal zagłusza pozostałe postacie występujące w filmie, co niekiedy całości wychodzi na dobre – zupełnie w tle pozostaje bezbarwny romans bohatera z Pauline graną przez Emmanuelle Seigner (prawdopodobnie jedno z gorszych jej filmowych wcieleń).
Pomimo że akcja Oficera i szpiega rozgrywa się u schyłku XIX wieku, podejmowany przez reżysera temat pozostaje wciąż aktualny. Polityczne rozgrywki, fabrykowanie dowodów, czy – potocznie – zamiatanie sprawy pod dywan to wydarzenia, do których wciąż dochodzi niezależnie od lokalizacji. Czy powinniśmy się doszukiwać wątków autobiograficznych w tej produkcji? Możliwe. Niezależnie od warstwy fabularnej najnowszy film Polańskiego pozostaje świetnie zrealizowaną warsztatowo produkcją, w której twórca zadbał zarówno o tło – scenografię, kostiumy, jak i pierwszy plan (rewelacyjny Dujardin).
Ocena: 7,5/10