Film Magazyn Recenzja 

Poznać siebie w nowym otoczeniu – recenzja „Chłopczycy” Celine Sciammy

Gorzki smak lata coraz częściej cechuje filmy o szeroko pojętym dorastaniu. Wakacyjna beztroska dobrze kontrastuje z dramatem, który wręcz nie pasuje do słonecznej sielanki. Taki koncept stosował u siebie Sean Baker w fenomenalnym “The Florida Project”, gdzie w cukierkowych hotelowych slumsach, obserwował zabawy i domowe dramaty dzieci. Z tematem straty rodziców i odnalezieniem się w nowej rodzinie mierzyła się Carla Simon w “Lato 1993”. Największa siła tych i innych filmów tkwi w tym zderzeniu letniej beztroski z wewnętrznymi rozterkami. “Chłopczyca” Celine Sciammy także krąży wokół tematu dorastania, ale robi to nieco inaczej.

Reżyserka “Portretu kobiety w ogniu” pozbawia swojego filmu typowego wzorca fabuły i zamienia akcje na impresje z życia głównej bohaterki. Laure, przeprowadzając się na nowe osiedle, wykorzystuje fakt wejścia w nowe otoczenie i przedstawia się nowemu środowisku jako chłopak Mikael. Widz, schowany za winklem rozgrzanych słońcem budynków, podgląda długie zabawy na świeżym powietrzu, pierwsze sympatie i antypatie. Równie dużo uwagi jest poświęcone umiejscowieniu dziewczynki w sercu kochającej rodziny. Silne więzi i wychowanie w duchu bliskości sprzyjają kształtowaniu się zaufania. Wolność przebywania wśród rówieśników dana dziecku nie oddala go od mamy i taty. Zżycie protagonistki z domem i równoczesna prędka asymilacja z nowym towarzystwem ukorzeniają ją silnie w obu środowiskach. Eksperyment Laure można porównać do na wpół świadomego szukania własnej tożsamości seksualnej w najmłodszych latach. Sciamma nie osądza, a obserwuje i pozwala widzowi patrzeć. Mikael, przez zabawy i kontakty z rówieśnikami, odkrywa swoje ciało i upodobania. Nie brak mu też czasu na całkowicie prywatną obserwację siebie samego, z dala od rodziny i znajomych z podwórka. Na przecięciu się intymnej sfery z tą publiczną kryje się niepewność i sprawdzian akceptacji.

Reżyserka okazuje piękny szacunek dzieciom. Jest wnikliwą obserwatorką zachowań i gestów. Jej podglądanie jest bardzo subtelne. Dzieci są tak naturalne, jakby nieświadome obecności kamery. Najbardziej imponuje scena przed lustrem. Laure, by upodobnić się do chłopaka wkłada w kąpielówki fragment plasteliny. Ten gest jest tak niewymuszony, nienachalny i naturalny, że aż urzekający. Największy urok obrazu tkwi właśnie w swobodnym zachowaniu najmłodszych. Wyżej wspomniane “The Florida Project” i “Lato 1993” o wiele bardziej pozwalały wtopić się w otaczający świat fantastycznym zdjęciami. Chłopczyca  jest znacznie bardziej zachowawcza pod tym względem, ale bardziej zagłębia się w psychologię bohaterki.

Celine Sciamma traktuje swoich filmowych bohaterów z dużym szacunkiem. Nie osądza i nie polaryzuje  ich charakterów,  (także np. w “Nazywam się cukinia”). Z dużą dozą empatii  i czułością obserwuje powolne odkrywanie siebie Laure. Wykazuje dużo zrozumienia dla  dziewczynki, ale też skonsternowanym tą sytuacją rodzicom. Seans “Chłopczycy” nie można nazwać przygnębiającym ani katartycznym, ale porusza swoją intymnością. “Tomboy” nie jest także dogłębnie wstrząsającym obrazem, który przekracza bariery i łamie tabu dotychczas niewypowiedzianych tematów. To bardziej, pozbawiona nachalnego komentarza reżyserki, prosta, ale nie trywialna historia, która poruszy serce osób odpowiednio wrażliwych.

Related posts

Leave a Comment