Felieton Film Klasyka Ludzie kina Magazyn Przegląd 

Głośno świętujemy Miesiąc Dumy, nasłuchując niemego kina!

Środowisko artystyczne zawsze wydawało się oazą pewnej otwartości międzyludzkiej, chociaż jak każde inne mocno ucierpiało w pierwszej połowie XX wieku. Mówiąc o Queer Cinema, mamy zazwyczaj na myśli kino, które powstało na przełomie lat 80-tych i 90-tych i trwa do dzisiaj, coraz mocniej wchodząc w symbiozę z kinem popularnym. Ogromne sukcesy takich filmów jak Tajemnica Brokeback Mountain, Życie Adeli, Witaj w klubie, Moonlight, a przede wszystkim Tamte dni, tamte noce i zeszłoroczny Portret kobiety w ogniu zarówno pod kątem artystycznym, zdobywając uznanie wśród krytyków i zbierając laury na światowych festiwalach, ale również komercyjnym, wskazują na wielkie zapotrzebowanie wśród szerokiej gamy odbiorców – nie tylko identyfikujących się z akronimem LGBT, ale także z literką A – Allies (pl. sprzymierzeńcy). Ludzie chcą poznawać historie i doświadczać emocji przez pryzmat osób nieheteronormatywnych, a powodów takiego stanu rzeczy można się doszukiwać na wielu płaszczyznach, od niewystarczającej edukacji seksualnej i zwyczajnej ciekawości, aż po własną niepewność natury seksualnej. Tak scharakteryzowany obszar kina służy więc nie tylko reprezentacji osób, o których opowiada, ale także budowaniu mostów pomiędzy ignorancją i strachem a wiedzą, oswojeniem i tolerancją. Nawet bardziej komercyjne tytuły jak np. Twój Simon, które może nie wyróżniają się estetycznie i formalnie, wpisują się płynnie w nurt, który nazwałbym normalizacją sytuacji, naprawą społeczeństwa, wyprostowaniem czegoś, co kiedyś zostało skrzywione. Skupiam się na tej funkcji Queer Cinema, ponieważ nie jestem w stanie wypowiedzieć się za kogoś, kogo bezpośrednio ten nurt reprezentuje, ale wierzę, że zostanie mi to wybaczone.

Na co chciałbym zwrócić uwagę ja, jako początkujący filmoznawca i miłośnik historii kina to wspomniana reprezentacja LGBT we wczesnym kinie niemym, które wydaje się tak odległe, że zapomina się czasami o jego udziale w walce o równouprawnienie na ekranie. Przy okazji czerwcowego Pride Month na wielu portalach internetowych poświęconych filmowi pojawiły się różne listy najlepszych obrazów wpisujących się w temat przewodni. Rzadko kiedy można w nich jednak dostrzec pozycje wcześniejsze niż z roku 1980. Wyjątkami zdają się być krótkometrażowa, niema z resztą, Pieśń miłości (1950, Jean Genet), z której pochodzi jeden z kadrów na początkowej planszy wideoklipu (dwie dłonie zza krat i bukiet kwiatów) oraz rewelacyjny obraz z okresu późnego kina weimarskiego, czyli Dziewczęta w mundurkach (1931, Leontine Sagan). Mało kto pamięta chociażby o Mikaelu (1924), dziele jednego z najwybitniejszych przecież reżyserów w historii kina, Carla Theodora Dreyera, z którego pochodzi kolejny kadr we wspomnianej planszy. Tę samą historię zakochanego w swoim podopiecznym malarza zaadaptował również Mauritz Stiller w Skrzydłach (1916). Spostrzegawczy widzowie wyłapią również ostatni element tej układanki, którym jest podobizna Friedricha Wilhelma Murnaua – o jego homoseksualizmie wspomina chociażby Michał Oleszczyk w swoich ostatnich odcinkach podcastu SpoilerMaster poświęconych jego wybitnym dziełom filmowym.

Motywy queerowe pojawiały się w kinie niemym pod różnymi postaciami, czasami przemykając gdzieś ukradkiem, jak pocałunek dwóch kobiet w jednym krótkim ujęciu Manslaugther (1922, Cecil B. DeMille), które jest prawdopodobnie pierwszym zarejestrowanym na filmie pocałunkiem osób tej samej płci. Inną formą przemycania tego typu treści były znane z polskiego kina międzywojennego przebieranki – pan za panią, pani za pana. W ten sposób na ekranie prezentowane były sytuacje, w których do zbliżenia dochodziło między postaciami tej samej płci (np. Nie chcę być mężczyzną Ernsta Lubitscha z 1918) lub aktorami tej samej płci (np. Zapatas Bande Urbana Gada z 1914; w roli głównej Asta Nielsen). Problemem tego rodzaju zabaw kostiumowych był jednak triumfujący zazwyczaj w ostatnich scenach system patriarchalny, na co wielu badaczy zwraca uwagę właśnie w przypadku polskich komedii z udziałem Eugeniusza Bodo i Jadwigi Smosarskiej chociażby. Przeniesienie fabuły w świat fantastyczny również pozwalało twórcom na kreowanie dwuznacznych treści i skojarzeń, jak w przypadku Zaćmienia (1907, Georges Melies), gdzie dochodzi do pewnego rodzaju erotycznego stosunku między personifikacjami dwóch ciał niebieskich w postaci męskich twarzy.

Bezpośrednia reprezentacja i pierwszo- lub drugoplanowi bohaterowie pełnometrażowych filmów fabularnych o innej niż heteroseksualna orientacji pojawiali się sporadycznie i prawie nigdy ich pociąg do osób tej samej płci nie był wyrażany wprost. W Puszce Pandory (1929, G.W. Pabst), skądinąd wybitnym filmie, mamy do czynienia z hrabiną, która poprzez taniec, wzrok oraz czyn, którym jest pomoc w ucieczce daje wyraz swojej lesbijskiej miłości do postaci granej przez przepiękną Louise Brooks. W Skrzydłach (1927, William A. Wellman), które na kartach historii zapisały się zwycięstwem pierwszego Oscara za najlepszy film, dochodzi do pocałunku przyjaciół na łożu śmierci, podczas którego praca ich dłoni i pieszczenie się po włosach wskazuje na wyrażanie emocji zgoła innych niż prezentowane w analogicznych sytuacjach w innych filmach wojennych.

Najbardziej wyrazistym i klarownym podejściem do tematu homoseksualizmu we wczesnym kinie był Inaczej niż inni (1919, Richard Oswald), w którym główną rolę artysty i geja gra Conrad Veidt, znany przede wszystkim z filmów Roberta Wiene (Gabinet Dr. Caligari, Ręce Orlaka). Film ten niestety nie zachował się w całości. Jego seans bywa ciężkostrawny, a karty informujące o przebiegu zdarzeń zastępują brakujące fragmenty. Jednak to, co dokucza najmocniej to bardzo dydaktyczny ton obrazu, który może i przekazuje wartościowe treści i informuje widownię na temat homoseksualizmu i niesprawiedliwych kar więzienia, ale z perspektywy dzisiejszego widza jest nieznośny. Warto zaznaczyć, że na produkcję tego typu pozwoliło krótkotrwałe zniesienie cenzury niemieckiej, która oczywiście później została przywrócona, a dystrybucja samego filmu Oswalda zakazana.

Tym skromnym wideoklipem i krótką notką na temat historii reprezentacji osób nieheteronormatywnych w kinie chciałbym życzyć całemu środowisku LGBT wszystkiego najlepszego i wesołego Miesiąca Dumy.

Jeśli ktoś pała miłością do kina niemego lub ten tekst sprawił, że chciałby się mu bliżej przyjrzeć, serdecznie polecam profil Klatki na oczach. Blog Roberta Siwca.

Related posts

Leave a Comment