Film Klasyka Magazyn Recenzja 

„Świadek”: takie kino robiono w latach 80.

Harrison Ford od lat uznawany jest nie tylko za jednego z najbardziej znanych aktorów na świecie, ale wręcz uważa się go za żyjący element popkultury, postać większą niż życie, która od bez mała 50 lat jawi się jako coś (ktoś w tym wypadku) w naszym w życiu pewnego. Najmniej w kontekście Forda mówi się o jego umiejętnościach czysto aktorskich. W 1985r. próbował to zmienić Peter Weir obsadzając go w głównej roli w swoim kryminale Świadek.

Świadek opowiada historię Johna Booka (w tej roli Ford), policjanta badającego sprawę zabójstwa innego funkcjonariusza policji, który pracował pod przykrywką. Jak się okazuje, zamordowany podpadł skorumpowanym glinom, którzy chcieli zgarnąć gruby „dodatek” na sprzedaży substancji psychoaktywnych. Jedynym świadkiem zabójstwa okazuje się być Samuel, chłopiec z osady Amiszów, który w towarzystwie matki (rewelacyjna Kelly McGillis) miał po raz pierwszy zobaczyć „wielki świat”. Od tego momentu chłopak jest z wielkim niebezpieczeństwie i jedyną osobą, która może go ochronić jest Book.

Peter Weir obsadził Forda w głównej roli wiedząc, że ten przyciągnie ludzi do kina. Tak też się zresztą stało – film w stosunku do budżetu zwrócił się ponad 5-krotnie. Jednak nie tylko sukcesem finansowym stoi ten film – Ford udowodnił w nim, że jest naprawdę doskonały aktorem dramatycznym. Jego rola tutaj to swoisty popis posługiwania się subtelnym środkami wyrazu, dzięki którym jest on w niej najbardziej ludzki, empatyczny i złożony w swojej karierze. Ta rola otworzy go na podobnie złożone kreacje: znowu u Weira (Wybrzeże moskitów), Polańskiego (Frantic) czy Pakuli (Uznany za niewinnego). O jakości tej roli świadczyć może też jedyna w karierze Forda nominacja do Oscara.

Świadek nie składa się jednak li tylko z samej głównej roli Harrisona Forda – to wyśmienite kino gatunkowe, w którym czuć autorski sznyt debiutującego w Hollywood Petera Weira. Dzięki jego wrażliwości udało się w filmie połączyć zgrany, ale odświeżony tutaj motyw kryminalny (z przebłyskującym gdzieś w tle kinem noir), z doskonale poprowadzonym wątkiem romantycznym. Dzięki chemii pomiędzy Fordem a okradzioną z nominacji do Oscara Kelly McGillis, naprawdę można poczuć emocje i uwierzyć w szczerość relacji między bohaterami. Obraz Amiszów wydaje się być lekko uproszczony, ale twórcy odnoszą się do tego wątku z szacunkiem. Nie czułem wielkiego cringe’u obserwując perypetie społeczności, którą przedstawiono zaskakująco wiarygodnie i co ważne z wielką empatią oraz z sercem po dobrej stronie.

Świadek z marszu stał się jednym z moich ulubionych filmów lat 80., a rola Forda pozostanie mi w pamięci na pewno na długo. Warto sobie odświeżyć (lub jak w moim przypadku zobaczyć po raz pierwszy) ten zaskakująco dobrze zachowany film. Szczególnie, żeby przypomnieć sobie jak dobrym aktorem potrafił (i potrafi) być Harrison Ford.

Related posts

Leave a Comment