W sporcie nie ma sentymentów, ale warto uważać, co się mówi. Zwłaszcza, że w Internecie nic nie ginie.
Pamiętacie absurdalny, moim zdaniem, konflikt o to, który z koszykarskich Śląsków był prawdziwy? Pięć lat temu wrocławski biznesmen Przemysław Koelner postanowił reaktywować koszykarski Śląsk, wykupując tak zwaną „dziką kartę” do gry ekstraklasie i zgłaszając go do rozgrywek. Oburzyło to wielu kibiców, a atmosferę podgrzewali działacze drugoligowego (trzecioligowego) Śląska, uważając, że to ich klub jest jednym prawdziwym Śląskiem.
Doprowadziło to do absurdalnych chwilami konfliktów. Rzecznikiem prasowym Śląska Koelnera był wtedy były znakomity koszykarz, przez lata związany z Wrocławiem, Dominik Tomczyk. Było to o tyle dziwne, że zawsze sprawiał wrażenie małomównego. Niestety, nie sprawdzał się zbyt dobrze w tamtej roli. Nigdy nie zapomnę, jak wysłał dziennikarzom informację prasową pełną uszczypliwości względem drugoligowego Śląska:
„Koneserzy koszykówki wrocławskiej – podanej w sosie własnym – znają te słodko-kwaśne smaczki. Swoista uczta sportowa, pojedynek dwóch trendów szkoleniowych – WKK inwestuje i stawia na młodzież, wspiera i zachęca do gry, kładzie nacisk na rozwój swoich młodych zawodników. Daje okazję by trenowali z najlepszymi, najbardziej doświadczonymi graczami, nie zapominając jednocześnie o promocji w ekstraklasie. Drugoligowy WKS, dla którego w tym sezonie, istotny jest tylko wynik, niezdrowa rywalizacja, łopatologiczna filozofia, bez zielonego pojęcia nawet dla chyżego umysłu”.
Dowcip polega na tym, że Tomczyk jest teraz jednym z trenerów drugoligowego Śląska. Czyżby kibice i działacze zapomnieli o tym, co niegdyś napisał? Jeśli tak, to mają krótką pamięć.
Michał Hernes
fot. Norbert Bohdziul / www.wks.slask.pl