…ważne jest, abyście zastanowili się w momencie, kiedy nikt się tego nie będzie spodziewał. …tak ich zaskoczymy.
Gonçalo M. Tavares – „Panowie z dzielnicy”
Nigdy nie przepadałam za „Małym Księciem”. Wydawał mi się być zbyt odrealniony, zbyt „cytatogenny”, zbyt podniosły, zbyt piękny. Ta obowiązkowa lektura, którą maltretowano mnie na wszystkich etapach edukacji szkolnej, wywołała u mnie alergię na przypowiastki filozoficzne. Co za tym idzie do „Panów z dzielnicy” Gonçalo M. Tavaresa podeszłam z dużą nieufnością.
Panowie Valéry, Henri, Brecht, Juarroz, Kraus i Calvino – to bohaterowie jednocześnie intrygujący i dziwni, a dzięki tej mieszance pociągający. Co godne odnotowania, żaden z nich nie przypomina literackiej marionetki. Mają swój rozum i choć czytelnikowi nie jest dane poznać ich zbyt dobrze, to jednak wydają się wystarczająco realni, żeby uwierzyć w ich rzeczywiste istnienie, gdzieś w gorącej Portugalii.
Tavares uwodzi prostotą języka. Słowa są codzienne, zdania zrozumiałe, a opowiastki urocze. Właśnie dzięki temu łatwo jest zajrzeć pod tekst. Zobaczyć co autor ukrył pod tymi śmiesznymi historyjkami o butach, trójkątach i absyncie oraz tymi niepokojącymi o pytaniach, artystach i prezydentach. Daje to możliwość wyjścia poza strefę komfortu, zadanie sobie kilku pytań odnośnie własnej pozycji w świecie, a jednocześnie pozycji świata w jednostce.
Tematy, które porusza portugalski wykładowca filozofii nie należą do tych łatwych i przyjemnych. Są zdecydowanie zbyt egzystencjalne, zbyt ontologiczne, żeby o nich ot przeczytać, a potem ot zapomnieć. Paradoksalnie nie sprawia to jednak, że książkę czyta się trudno. Wręcz przeciwnie – czytelnik ma wrażenie, że płynie z prądem słów i znaczeń, które jednak wzbudzają pewien niepokój, zaszczepiają sugestię, która następnie powraca, wymuszając pewien wysiłek intelektualny, który w dobie Internetu jest (mam wrażenie) coraz mniej poszukiwany, a być może coraz bardziej potrzebny.
„Panowie z dzielnicy” to cudowna, stymulująca i wciągająca lektura. Godna polecenia zarówno dla tych lubiących się pośmiać, jak dla tych szukających chwili refleksji. Najlepiej do kieliszka absyntu.