Na rynku pojawił się dziewiąty album zespołu Hey, opatrzony tytułem Echosystem. Płyta nie zaskakuje niczym szczególnie nowym. Muzycy serwują nam porcję dźwięków, do jakich zdążyli już przyzwyczaić. Jednak nie jest to jedynie konsekwentne zjadanie własnego ogona, gdyż kompozycje są na naprawdę światowym poziomie, (czego jak czego, ale muzyki naprawdę nie musimy się wstydzić) a zespół udowadnia, że wypracował swój własny styl.
Krążek został nagrany przy pomocy klasycznych instrumentów i odznacza się brzmieniem lekkiego retro (akustyczne gitary, harmonijka, Hammond, solówki grane techniką slide – nijak to się ma do „elektronicznych eksperymentów” poprzedniego krążka Music Music, no może poza psychodelicznym utworem „Na Wieczność”, w którym zaśpiewał gitarzysta grupy Paweł Krawczyk), lecz same kompozycje zostały zagrane bardzo nowocześnie (podobnie do White Stripes lub Queens Of The Stone Age). Dominują utwory dynamiczne takie jak „Luli Lali” (oparte na wyrazistym rytmie i pełne brudu znanego z płyt wspomnianego QOTSA) lub chociażby „To Tu” czy też „Całą Noc”. Jednak zdarzają się stonowane piosenki w stylu singlowego „Mimo Wszystko” lub „Byłabym”. Oczywiście trzeba też wspomnieć o wokalistce grupy – Kasi Nosowskiej, która nie tylko układa niebanalne linie wokalne (to już nie to samo, co na pierwszej płycie, gdy były one naprawdę pospolite), lecz pisze również świetne teksty (to zawsze było jej znakiem firmowym).
Są one odzwierciedleniem poglądów autorki na wiele spraw, lecz z nutką ironii (modelowym przykładem może być „Leże tu, leżeć chcę”). Dobry zespół nagrał kolejną dobrą płytę!