DKA, czyli Daniel Kaczmarczyk. Sportowiec i muzyk. Dał znać o sobie piosenką: „Jakby to było”. Minęło kilka lat od debiutu, wydał 4 płyty. Zobaczcie, co mówi o tej najnowszej i nie tylko, bo mówi o wiele więcej.
– 14 września miała miejsce premiera Twojej nowej płyty. Powiedz kilka słów na jej temat. Czego możemy się spodziewać?
Płyta jest troszeczkę inna od pozostałych, ponieważ jest jeszcze bardziej wymieszana gatunkowo. Tematyka płyty z kolei nie różni się tak bardzo. Dalej królują tam przemyślenia.
– Znany jesteś z tego, że ciągle poszukujesz czegoś nowego w muzyce. Na nowym śnie mieszasz hip-hop z popem. To odważny zabieg w tej branży.
Branża, wykonawca, a nawet oczekiwania fanów, to ostania rzecz jaką się kieruje przy robieniu muzyki. Tworzę tak, jak mi wena podpowiada i nie kieruję się oczekiwaniami. Dla mnie muzyka zawsze była ekspresją siebie, dlatego robię ją tak, jak mi odpowiada.
– Jeśli już o niej mowa… Powiedz w jakich kategoriach można postrzegać Twoją twórczość? Kiedyś wyczytałem, że chcesz po prostu tworzyć.
Dokładnie tak jest. To, że mogę tworzyć sprawia mi satysfakcję i spełnienie siebie.
– Dlaczego płyta jest tak kiepsko promowana? Ja sam trafiłem na informację o jej premierze przez przypadek na jednym z for internetowych. Swego rodzaju poczta pantoflowa?
Niestety nie mam zbytnio wpływu na promocję płyty i na to czy ktoś widzi „interes” w tym by ją wypromować. W Polsce nakłada się nacisk na promocję produktów, które mają szerokie grono fanów. Kontrowersje, skandale i inne tego typu rzeczy się sprzedają i jest to najszybsza droga do wypromowania czegokolwiek. Stacje radiowe i telewizyjne też kierują się dziwnymi przesłankami. Nie zawsze puszczają to, co ludzie chcieliby usłyszeć czy zobaczyć. Zazwyczaj puszczają to, co myślą, że ludziom się spodoba. Prosty przykład: średnio znany artysta ma piosenkę, która ma szansę być hitem. Radia przy wyborze playlist kierują się w większości badaniami na rynku i pytają ludzi co się im podoba. Taki artysta, który nie dostanie szansy, by ten utwór puścić przez tydzień, nie ma szansy, by ktokolwiek go usłyszał. Dlatego problem polega na tym, żeby dać ludziom szansę zaprezentowania utworów na antenie. Jeżeli po tygodniu testy wypadają słabo, nie mam nic przeciwko by wyrzucić utwór z playlisty, ale jeżeli się podoba, taki artysta ma otwartą drogę. Poza tym mamy takie czasy, że można na siłę wypromować w zasadzie wszystko. Jeżeli puszcza się (nawet słabą) piosenkę w radiu co pół godziny, to wcześniej czy później ludzie zaczną ją nucić. Także widzimy, że artysta ma w zasadzie mały wpływ na promocję.
– Czy wynika to z tego, że przez większość czasu przebywasz w USA?
To też ma duże znaczenie przy promocji, ale nie jest to najważniejsze. Mój sam pobyt w Polsce raczej nie miałby wpływu na to, że moje utwory będą częściej puszczane w radiu. Pojawianie się w mediach itd. też nie jest takie proste bo nie każdy chce zapraszać.
– „Król Aniołów” to totalny niewypał promocyjny. Dlaczego tak się stało? Płyta z tytułowym singlem miała szansę na naprawdę duży sukces.
Wiele razy wypowiadałem się na ten temat i chyba nie ma sensu się powtarzać.
– Mało koncertujesz. To nie sprzyja promocji nowych produktów. Kiedy Cię będziemy mogli zobaczyć na żywo i gdzie?
Koncerty organizują ludzie, którzy widzą w tym jakiś interes. Jeżeli tego interesu nie ma, koncertów też nie ma. Zawsze jestem otwarty na zaproszenia. Jak ich nie ma, to ja też nie gram.
– Trzeba przyznać, że jesteś swego rodzaju fenomenem w Polsce. Nie grasz, siedzisz za granicą, a i tak jesteś popularny. Powiedz z czego to może wynikać?
Chciałbym wierzyć w to, że to muzyka sama się broni i ona świadczy o popularności artysty.
– Piszesz o życiu, miłości. Temat rzeka. Ale w zasadzie w Twoich tekstach wulgaryzmy mógłbym policzyć na palcach jednej ręki, a i tak tu chyba miałbym problem. Dlaczego tak?
Emocje i uczucia można wyrazić bez używania wulgaryzmów. W mojej muzyce takie słowa burzyłyby tylko spokój i delikatność tej twórczości.
– Unikasz rozmów na temat polskiego hip-hopu – prawda czy mit? Kiedyś powiedziałeś o nim, że jest specyficzny. Na czym polega ta specyfika?
Moja muzyka to taka składnia wielu gatunków, dlatego hip-hop to tylko skromna część mojej obecnej twórczości. Jednakże chcę zauważyć, że właśnie oglądałem w tv przygotowania do VH1 Hip-Hop Honors 2007 tutaj, w Stanach. Wystąpią między innym Nelly Furtado i Ne-Yo, którzy pewnie dla słuchaczy w Polsce mają mało wspólnego z hip-hopem. Ale to jest właśnie ta różnica, że w Stanach jest ewolucja muzyki, jest powszechna tolerancja i chęć poszukiwania czegoś nowego. W Polsce natomiast jest podział na tych „prawdziwych” i resztę. Wszystko co wychodzi poza ściśle określony kanon jest „nieprawdziwe”. Istotne jest to, że ta zwykła „prawdziwość” to zero rozwoju i pseudo ochrona „prawdziwego hip-hopu”. Tylko kim są słuchacze w Polsce by twierdzić co jest prawdziwe, a co nie? Generalnie chyba każdy gatunek muzyczny jest ciągle rozwijany i to co obowiązywało w 1980 roku czy 1990 niekoniecznie jest obecne na początku XXI wieku. Jak ktoś lubi „klasykę” to niech sobie włączy płyty z tamtych czasów i nie oczekuje, że ktoś będzie dalej tak tworzył 20 lat później i to tylko dlatego żeby nie stracić w oczach kogoś tam.
– Jest szansa na duet z kimś z polskich raperów/artystów? Kto np.?
Nie jestem w stanie teraz na to odpowiedzieć.
– Najnowszy teledysk kręcony był we Wrocławiu. Jeśli dobrze kojarzę to była to sceneria Cmentarza Żydowskiego? Skąd pomysł i czy to przypadek? A może czujesz się jakoś związany z Wrocławiem?
Pomysł na scenerię dał Darek Szermanowicz z Grupy #13 i tak zostało.
– Wrócisz do Polski? Czym chciałbyś się zajmować w życiu?
Na razie nie planuję powrotu do Polski. Do Europy owszem i to już w styczniu.
– Czym nas jeszcze zaskoczysz?
Chciałbym dobrą płytą.
– Dzięki za poświęcony czas.
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników.
Daro