Nie łatwo jest dostać się na szczyt. Tak samo jest z muzyką – z popularnością, wydaniem płyty, promocją. O tym i nie tylko rozmawiałem z Piotrem Matysiakiem i Maciejem Prusińskim; perkusistą i wokalistą młodego i niezwykle obiecującego zespołu 96 PROJECT.
Od ilu lat gracie?
Piotr Matysiak: Jako 96 Project gramy od trzech lat. Chociaż w zasadzie to na samym początku jeszcze nie było zespołu tylko projekt mój i gitarzysty Marcina. Studyjny projekt, ponieważ jesteśmy producentami, więc mieliśmy studio do dyspozycji. Tam robiliśmy piosenki. Jeszcze nie było wtedy wokalisty ani basisty, ale piosenki już powstawały. Potem przyszedł czas na zespół Ponieważ Maćka poznałem już kilka lat wcześniej, pomyślałem, ze będzie się doskonale nadawał na wokal. W końcu dostał materiał, przyszedł i już mieliśmy wokalistę. Natomiast basista dołączył troszkę później. Był to Piotrek Żak, z którym przez wiele lat graliśmy. A pół roku temu Piotrka zastąpił Łukasz Damm z Wrocławia.
Na swoim koncie macie dwa single. Planujecie w najbliższym czasie album?
Maciej Prusiński: Właściwie album jest już gotowy. Pracowaliśmy nad tym materiałem przez ostatnie lata, jednak sytuacja wygląda tak, że czekamy teraz na propozycje i jakieś medialne zamieszanie wokół 96 Project. Samą płytę można wydać bez jakichś większych problemów, ale chcemy jeszcze trochę poczekać, dać się poznać, dać ludziom szansę posłuchania naszej muzyki na koncertach. A na płytę przyjdzie czas.
Gdzie można Was teraz usłyszeć?
P.M.: Na koncercie TOpTrendy 9 czerwca. Dostaliśmy się do tej szóstki niby debiutantów chociaż Bracia czy Maciek Silski to raczej debiutanci nie są. Ale są to zespoły, które wydały mniej niż dwie płyty i sprzedały mniej niż 19 tysięcy egzemplarzy. Takie były warunki, żeby tam wystąpić.
M.P.: Dobrze by było, żeby słuchacze zapoznali się z wykonawcami z koncertu Trendy i sami zobaczyli jak to się ma do ich własnych trendow. Dlatego zapraszamy na stronę TopTrendy, tam zobaczycie wszystko.
Czy zajmujecie się poza 96 Project?
P.M.: Ja i Marcin pracujemy w studio i jest to nasze główne źródło finansowania. Teraz realizujemy miedzy innymi najnowszą płytę IRY, z której już na dniach ukaże się pierwszy singiel. Oprócz tego Marcin jest technicznym i realizatorem dźwięku na koncertach IRY, a ja i Łukasz gramy w zespole koncertowym Dody. A Maciek sobie śpiewa.
Gracie rocka. Czego słuchacie i co was inspiruje?
M.P.: Boję się tych pytań, bo one są straszne. Staram się ich unikać, bo są zazwyczaj te same i podchwytliwe. Boje się określić czego słuchałem, bo słuchałem wielu wykonawców, wielu zespołów i myślę, ze raczej nasza muzyka wypływa z nas, a nie z fascynacji kimś innym.
P.M.: Tak naprawdę to pierwsza muzyka jak mnie porwała to były lata grunge’u, czyli Pearl Jam, Alice In Chains, oczywiście nirvanowskie Seatle. Nie ukrywamy, że pewnie gdzieś to jest w naszej muzyce, aczkolwiek nie staramy się tkwić w tych latach 90, dlatego naszą muzykę kształtuje wszystko, co się dzieje na świecie. Aczkolwiek to jest tak, jak z pierwsza miłością, której się nie zapomina. To co kiedyś, jeszcze jako nastolatków nas zachwyciło, zostaje chyba przez cale życie. Ciągle się o tym pamięta i u nas ta muzyka z lat młodości pewnie gdzieś tam się przewija, aczkolwiek jesteśmy otwarci na nowe zespoły np. Lost Propets, który bardzo mi się podoba, czy Incubus.
M.P.: Tak naprawdę to chcemy dać ludziom coś nowego, może nie jakiś nowy nurt, czy nowa falę, ale możliwość posłuchania czegoś innego niż to, co dają nam codzienne media.
A to nie jest trochę tak, że aby zdobyć popularność i dostać się na szczyt, należy wzorować się na tych, którzy już to osiągnęli?
P.M.: Sytuacja wygląda tak, że mamy ten komfort, iż w tym zespole nie musimy zarabiać pieniędzy. Robimy to gdzie indziej i dlatego postanowiliśmy nie iść na żadne kompromisy. Robimy muzykę tak, jak uważamy. Nie lecimy na komercyjny sukces. Dla nas potwierdzeniem tego, że robimy dobre i fajne rzeczy, jest reakcja ludzi słuchających tego na koncertach.
M.P.: Nie tylko ludzi, bo również media zaczynają reagować.
P.M.: Właśnie dlatego myślę, że mamy gust spójny z gustami wielu innych. Nie chcemy robić żadnej papki, nie chcemy się uginać do tego, że np. jak zrobimy przesterowaną gitarę, to nas nie puszczą w radiu. Nie.Po prostu robimy wszystko tak, jak chcemy. Jak coś z tego wyniknie, to dobrze. Idziemy może trochę pod prąd, ale myślę, że tak trzeba, bo inaczej nic nowego nie uda się przemycić. Dużą szansą jest dla nas festiwal TopTrendy i pokazanie tego, co gramy. Bardzo się cieszymy, że kapituła, która wybierała te zespoły nie powiedziała nie. Widocznie jest zapotrzebowanie na taką muzykę, jaką gramy.
Oprócz tego zespołu planujecie razem jeszcze jakieś projekty?
M.P.: To raczej pytanie do twórcy…
P.M.: Nie, teraz nie mamy zamiaru zajmować się czymś innym. Wiemy, że musimy włożyć bardzo dużo pracy, żeby dać się poznać i jeśli dane jest nam coś osiągnąć, to wydaje mi się, że musimy jeszcze poczekać i na to zapracować na koncertach. Teraz mamy już nagrany materiał, aczkolwiek trochę jesteśmy niezadowoleni z jakości, jednak teraz kiedy już skończyłem realizację albumu IRY, to mam nadzieję, że lipiec – sierpień skończymy ten materiał definitywnie. Wtedy albo wydamy się sami, albo poszukamy jakiegoś wydawcy.
Ciężko jest w polskich realiach wypromować zespół?
P.M.: Jest taka jedna rzecz. Istnieje jakaś blokada mediów; rozgłośni radiowych. Nieznanych zespołów oni po prostu nie chcą. Nie chcą tego puszczać, bo nie chcą sobie zawracać głowy. Być może redaktorzy nie chcą się komuś narażać. Nie mam bladego pojęcia. Na szczęście jest tak, że powstaje coraz więcej rozgłośni puszczających alternatywną muzykę; młodych wykonawców; zupełnie inną niż w dużych rozgłośniach, czy telewizji. Dzięki temu jest coraz łatwiej. Jeszcze kilka lat temu to był mur nie do przeskoczenia, prawdziwa zapaść, ale jest coraz lepiej. Również telewizje otwierają się na nowe rzeczy. Tak samo radia, czy Internet, którego pole rażenia jest ogromne.
Czyli potwierdzacie, że rock wraca do łask?
M.P.: Tak. To czuje się na koncertach, to zapotrzebowanie, głownie młodzieży, która przychodzi na nasze koncerty. To się czuje, to po prostu jest i nie ma co tego ukrywać.
P.M.: Tak naprawdę zapotrzebowanie na tą muzykę nigdy nie zgasło. Można mówić że np blues to stara muzyka, którą grano kiedyś tam i już nie trzeba tego grać. Ale ja uważam, iż wszystko, co powstało, trzeba kultywować. Może teraz rock nie jest najpopularniejszy, ale już długi czas istnieje i nie wydaje mi się, aby kiedyś nadszedł taki dzień, kiedy ktoś powie: „No, tego dnia przybijamy ostatni gwóźdź do trumny muzyki rockowej i już jej nie będzie”. Tak na pewno się nie zdarzy, ona będzie zawsze, ponieważ to jest muzyka bardzo emocjonalna i energetyczna, a ludzie takich właśnie rzeczy potrzebują.
Woland