Komedia romantyczna to wbrew pozorom bardzo ciężki kawałek chleba. Łatwo jest się na nim przejechać, co jeden za drugim udowadniają nawet najbardziej uznani twórcy światowego kina. Niestety dołączył do nich Lasse Hallstrom – jeden z moich osobistych faworytów – którego „Połów szczęścia w Jemenie” jest przyjemny, ale kompletnie przewidywalny i do zapomnienia w trzy minuty po wyjściu z sali kinowej. Punkt wyjścia jest całkiem interesujący, choć przyznajmy mocno nieprawdopodobny. Szejk chce aby na pustyni w Jemenie popłynął strumień, w którym będzie można łowić łososie. Na tym tle rodzi się uczucie między dr Jonesem (Ewan McGregor) i zajmującą się realizacją przedsięwzięcia ze strony arabskiej Harriet (znana z „Diabeł ubiera się u Prady” Emily Blunt). I wszystko byłoby całkiem miło, gdyby całość nie była tak niemiłosiernie przewidywalna. O ile Hallstrom stara się jeszcze wykrzesać z tej wypełnionej kliszami historii choć trochę prawdziwych emocji, to przeszkadza mu scenariusz Simona Beaufoya, ponoć oparty na prawdziwych wydarzeniach. Napisana przez niego historia miłosna ani ziębi, ani piecze. Dodatkowo jeszcze rozrasta się na całą serię głównie mniej udanych lub kompletnie niepotrzebnych wątków. Dostajemy więc bardzo wysiloną opowiastkę o kryzysie małżeńskim doktora Alfreda. Obserwujemy także zmagania szejka z religijnymi ekstremistami. W końcu widzimy jak Harriet walczy ze wspomnieniem o ukochanym, który po bodaj 3 (słownie trzech!) tygodniach znajomości wyjechał na zagraniczną misję wojskową. Niestety żaden z tych wątków nie jest chociażby solidnie przedstawiony, co skutkuje tym, że jeśli jest na czym powiesić oko przez 3/4 filmu, to może na pięknych, plenerowych zdjęciach. Jedyna udana historia to ta, w której obserwujmy zmagania rzeczniczki brytyjskiego rządu, aby poprawić wizerunek premiera. Jaki znajduje na to sposób? Wędkarstwo, a jakże. Ta część filmu pozostaje na najwyższym poziomie głównie dzięki znakomitemu aktorstwu Kristin Scott Thomas. Inni aktorzy, szczególnie Ewan McGregor i grający szejka Amr Waked, też stwarzają bardzo dobre kreacje. Niestety wysoka jakość aktorstwa połączona z solidną reżyserią Hallstroma nie pomaga dobrze zaistnieć historii na ekranie. Przewidywalność, pewnego rodzaju miałkość, w końcu częsty brak realizmu to podstawowe problemy, z którymi zmagali się twórcy „Połowu szczęścia w Jemenie”. I polegli. Maciej Stasierski