Fani brytyjskiego folk rocka mieli swoje święto. Czwartego marca do warszawskiego klubu „Stodoła” przybyli niesamowici muzycy – zespół Mumford&Sons. Na spotkanie z nimi zjechali się ludzie z całej Polski. Również Wrocław reprezentowała silna grupa fanów. Zespół powstał w 2007 roku. W 2009 wydali swój debiutancki album „Sign No More”, który szybko uzyskał status platynowej płyty. Ich muzyka zachwyca ludzi z całego świata niesamowitą oryginalnością i energią. W tym roku za swoją najnowszą płytę „Babel” otrzymali nagrodę Grammy. W roli supportu zagrał „Jesse Quin” – londyński muzyk, basista znanego zespołu Keane, przyjaciel Mumfordów, który przygotowuje swoją debiutancką płytę. Muzycznie idealnie wkomponował się w klimat i rozgrzał publiczność. W Polsce Mumford&Sons pojawili się po raz drugi. Rok temu, zespół zagrał na Open’er Festiwal. Tym razem, było bardziej kameralnie, choć „Stodoła” pękała w szwach. Gdy w powietrzu pojawiły się pierwsze dźwięki, publiczność oszalała. Za każdym razem, kiedy zespół rozpoczynał kolejny utwór, fani wydawali z siebie odgłosy szczerej radości, tak, jak gdyby to właśnie ta piosenka była ich ulubioną. W połowie koncertu, polscy fani dowiedzieli się, że są najgłośniejszą publicznością, przed jaką kiedykolwiek Mumfordzi występowali. Po koncercie, wszyscy wychodzili z klubu zadowoleni i nasyceni niesamowitą atmosferą i energią. Zespół zagrał swoje największe i najpiękniejsze utwory – takie jak „I Will Wait”, „Little Lion Man” czy „Lover of the Light”. Na zakończenie muzycy obiecali, że pojawią się jeszcze w Polsce. Magda Witkiewicz